NIC DWA RAZY SIĘ NIE ZDARZA
I nie
zdarzy. I zapewne z tej przyczyny zrodziliśmy się bez wprawy i
pomrzemy bez rutyny. Wiersz pani Wisławy Szymborskiej, wyśpiewany
przez Łucję Prus mówi prawdę, całą prawdę i tylko prawdę. Ktoś
gdzieś tam napisał (nie pomnę teraz), że życie człowieka składa
się z trzech faz. Pierwsza to narodziny, druga to prokreacja,
wreszcie trzecia to śmierć. Nic więcej. No może nie do końca, bo
w międzyczasie człowiek dokonuje jeszcze wielu wyborów, uczy się,
tworzy po to by pozostawić następnym pokoleniom jak najlepsze owoce
swojej pracy. Nie zdarza się dwa razy, a więc powtórnie narodzić,
chyba, że daje się wiarę teorii reinkarnacji. Poprzez prokreację
możemy świat wzbogacić wieloma potomkami w zależności od naszej
woli. Umierać też przychodzi nam tylko raz, no i dobrze bo akurat
ta faza jest smutna i mało przyjazna uczuciom wyższym otoczenia.
Długość naszego żywota też jest bardzo zróżnicowana w
zależności od wielu czynników takich jak wyżywienie, warunki
mieszkaniowe, dostępność do dobrej służby zdrowia, klimatu oraz
warunków podstawowych (m.in. higiena, sport itp.). O ile jeszcze sto
lat temu człowiek żył przeciętnie 40-60 lat, o tyle dzisiaj już
nie jest żadnym wyjątkiem dobrze trzymający się stulatek. Prawie
w każdej gminie wójt, albo burmistrz podąża z kwiatami i umownym
„koniakiem” do solenizanta (uśmiecham się), pamiętającego
Piłsudskiego, Lenina, czy też Paderewskiego. Solenizanci owi
otoczeni zwykle bywają gronem wnuków, prawnuków a także
praprawnuków. Oni już dokonali wszystkiego co było do dokonania na
tym świecie i ze spokojem oczekują tej ostatniej fazy życia. Bez
specjalnych wzruszeń, jakby oczekiwali na spotkanie z tymi członkami
rodu, którzy ich wyprzedzili w biegu do zaświatów, o ile nie są
ateistami (agnostykami), a najczęściej, szczególnie w przypadku
naszego kraju, nie są. Zdarza mi się też osobista refleksja co do
długości własnego żywota.
Do setki co prawda brakują mi niecałe
trzy dekady, ale negatywne odczucia zdrowotne dają się zauważyć
niekoniecznie podczas szczególnego wysiłku. W tym wieku człowiek
już nie spotyka się z satysfakcją ze swej pracy (bo nie pracuje),
ze swej twórczości (bo pisanie bloga to co to za twórczość), z
obserwacji polityków ( bo co to za politycy i partie), z dostatku
materialnego (bo dzisiaj towarów jest w bród, natomiast ludzie nie
maja tzw. siły nabywczej). Akurat w moim małżeństwie ludzi w
jesiennym wieku ze średnią emeryturą wystarczy by pójść do
kina, by kupić ciekawą książkę, by zapoznać się z treścią
ulubionej prasy, by zajrzeć od czasu do czasu do kawiarni, oraz
ucieszyć wnuki jakowymś prezencikiem. Mój wiek zezwala mi na
leniuchowanie (którego nie znoszę), na to by w towarzystwie
ukochanej drugiej „Połówki” mojego jestestwa odbyć zaplanowaną
wcześniej podróż do rodziny, obojętnie czy to do miasta, czy też
na wieś, do której myślami wracam coraz częściej, bo to faza
pierwsza żywota, najbardziej trwała w świadomości. To nic, że
późniejszy czas to szkoła jedna, druga, trzecia, wreszcie praca
jedna, druga, trzecia, a nawet czwarta, to nic. Jak powiadam,
pierwsza faza życia pachnąca trawą, zbożem i ogrodem, w człowieku
(przynajmniej w moim przypadku) najbardziej się spetryfikowała i
nie sposób wygenerować cośkolwiek z dalszego przebiegu życia, co
by znalazło przynajmniej podobną namiastkę pamięci w mojej
podświadomości.
Nic
dwa razy się nie zdarza. No i dobrze, bo na tym pięknym (jeszcze)
świecie żyje już ponad siedem miliardów homo sapiens, gdy jeszcze
sto lat temu było nas tylko jeden miliard. Stoimy więc przed widmem
głodu mimo postępu w rolnictwie (GMO), mimo usprawnienia upraw, tym
bardziej, że ogromne połacie ziemi są wydzierane spod upraw pod
wszelkiego rodzaju budowle. Nie dbamy o naturę, (kłusownictwo,
bezmyślne wycinki lasów, pestycydy do zwalczania organizmów
żywych, a przy okazji pszczół, napalm i wiele innej broni masowego
rażenia). Zatem natura też o nas już przestaje dbać.
Dowodem tego
są trzęsienia ziemi, tsunami, przeróżne orkany i trąby
powodujące katastrofalne zniszczenia. Niestety ubywać nas na skalę
pozwalającą dać oddech Ziemi nie bardzo będzie. Co prawda Europa
Australia i Ameryka wstrzymały masową prokreację, ale Afryka i
Azja (poza Chinami) niestety nie, bo Kościoły nawołują do
rozrodu, a katolicki zabrania stosowania środków antykoncepcyjnych.
Ponadto kontynenty te spowite są biedą, brakiem cywilizacji i
nauczania. Zabobony towarzyszące życiu mieszkańców, masowe
śmierci w wyniku chorób i niedożywienia wcale nie sprzyjają
zmniejszeniu populacji, bowiem ambicją tych ludzi jest mieć
kilkanaścioro potomstwa. Nasz JPII też się mocno przyłożył do
ich nieszczęścia, zabraniając im stosowania prezerwatyw, szerząc
w ten sposób plagę AIDS, ale co to Go miało wzruszać skoro już
miał zaklepane miejsce u boku Ojca razem z przyjaciółmi,
Pinochetem i Macielem.
O śmierci wszyscy wiemy to samo, czyli nic. Różnimy się natomiast wiedzą o umieraniu.AA
OdpowiedzUsuńDobre! ale faktycznie szkoda, że nie ma Hanki Mostowiak i zabójczych kartonów . To tez temat żywota ludzkiego.
OdpowiedzUsuńDzisiaj ludzie żyja dłuzej, a to znaczy że wielu z nich dłużej znosi katusze biedy i wyzysku.Szczęśliwi ci co odeszli na czas. Amen.Ja
OdpowiedzUsuńNic dwa razy sie nie zdarza?
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu Pana wpisu wpadl mi do glowy wiersz "Mieszkancy" Juliana Tuwima. Nie bede przytaczac, bo kazdy , kto nie zna - moze zajrzec do wujka googla. Utwor, ktory powstal tyle lat temu, sprawia wrazenie, jakby nastapila powtorka, i to napewno nie z rozrywki.
Kto wie, moze odrobine wiecej altruizmu, a takie powtorki nie mialyby miejsca?
J.
Jako katolik wątpię czy Pinochet i Maciel są w niebie koło naszego papieża. A szczerze mówiąc jak się dowiaduje z różnych źródeł to ten nasz santo subito też nie powinien tam trafić chyba że po znajomości ze św. Piotrem, którego był jednym z nastepców. Jestem bardzo smutny z tego powodu bo liczyłem na jego wstawiennictwo po mojej śmierci gdzieś za 40 lat.Muszę się rozglądać za innym powiernikiem mojej grzesznej duszy. Pozdrawiam na święta. Axel/rose.
OdpowiedzUsuńOd Jana Pawła to z daleka kochani, oj z daleka. Ostrzegam.Prezes.
OdpowiedzUsuńTen tekst czytałem w FiM.
OdpowiedzUsuń