RATUJMY ROKITĘ, WSZYSCY GO BIJĄ

Jak to dobrze być politykiem, chociażby tym już przebrzmiałym, już nie pokazywanym codziennie na telewizyjnych ekranach, już nie gonionym przez sfory dziennikarskie. Na potwierdzenie moich słów pokazuję tych jeno dwóch, jakże zasłużonych dla Najjaśniejszej Rzeczypospolitej: Jana Marię Rokitę i Lecha, (niestety o jednym imieniu, bo chłopisko z gawiedzi) Wałęsę. Chyba , że coś tam ma z bierzmowania, ale nie upublicznił. Ci dwaj, a także setki, a może tysiące innych, których w nocy lub nad ranem 13 grudnia 1981 roku zwinęła milicja lub bezpieka w celu przewiezienia do internatów oraz ośrodków wypoczynkowych zamienionych w obozy internowania, dzisiaj po pamiętnej odsiadce kilku lub kilkunastomiesięcznej, dzięki kolegom zasiadającym w Sejmie lub Senacie, do końca swych dni pobytu na tym łez padole mają zabezpieczony byt dla siebie i swoich jakże zacnych, często bardzo mnogich rodzin, dzięki specjalnym zapomogom. Sam, pamiętam, że już dawno, nim gen. Jaruzelski zdobył się na ogłoszenie stanu wojennego, rzuciłem czerwoną legitymację prostego, nic nie znaczącego w hierarchii partyjnej członka, przez co straciłem swój prestiż w oczach przełożonych, to jednak sądziłem, że znajdzie się dla mnie jakoweś miejsce w "internacie" z całodziennym wyżywieniem, oraz paczkami zagranicznymi, dystrybuowanymi przez Kościół i oburzonych na socjalizm ludzi kultury, znanych mi z telewizji reżimowej. Niestety, pies z kulawą nogą na mnie nie spojrzał, chociaż starałem się być mało sympatycznym przechodniem na widok milicjanta, czy też ormowca. Jak wiadomo, żadna ofiara internowania nie schudła nawet o gram, chyba że się rozpiła, a na ten temat to akurat Wałęsa ma wiele do powiedzenia.
Przyszło mi dalej stać w długich kolejkach po kartkowy cukier, wołowinę z kością, pół litra gorzały, czekoladopodobną słodycz dla dzieci, oraz buty, bo wieczne przecież nie są. Szkoda, bo dzisiaj bym mógł obok Rokity i Wałęsy, oraz wielu innych „bohaterskich” postaci tamtych lat spijać śmietankę z dorobku opozycyjnego. Bo oto czytam w wolnej polskiej prasie, że niejaki Zbigniew Romaszewski, ten sam co to dosłownie na wizji płakał, gdy kilkakrotne głosowanie senackie nie usadziło go na stanowisku wicemarszałka, gdzie przysługuje gabinet, sekretarka i służbowy samochód z kierowcą, ten sam co to wizytował wraz z posłanką Kempą kibola Starucha w areszcie obiecując mu wyzwolenie, oraz swobodną dalszą działalność na rzecz partii PIS, właśnie ten sam, który potrafił córkę usadzić na stanowisku dyrektora polskiej telewizji propagandowej TV BIEŁSAT, ten sam, którego małżonka zasiadła na stanowisku członka kapituły Orderu Odrodzenia Polski, ten właśnie sam Zbigniew Romaszewski z rąk przyjaznego sądu obsadzonego przez prawicę otrzymuje ćwierć miliona złotych z naszych podatków za internowanie w stanie wojennym. Szkoda, jeszcze raz powiadam, szkoda, że nie byłem bardziej bezwzględnym w nienawiści do rządu Jaruzelskiego. Ale co tam Romaszewski. Popatrzmy na innego działacza herbowego z Krakowa. To Jan Maria Rokita, nazwiskiem bliskim diabłu, zaś dźwięcznym głosem aniołowi. Aktywny jak górnik Pstrowski w latach pierwszej sześciolatki, obiecał w 1990 r. wszystkim, że znajdzie 100 Polaków zamordowanych z „ręki” gen Jaruzelskiego. Znalazł kilku, o których wszyscy wiedza, bo to górnicy z kopalni Wujek, którzy zginęli z rąk milicji bez wiedzy, a tym bardziej inspiracji Generała. Kompromitacja panie Mario Janie, „premierze” z Krakowa. Kto pana namówił na tak mityczne zadanie, może genialna małżonka Nelly, posłanka, która w okresie sejmowego reprezentowania PIS, dostarczyła nam multum śmiechu, przebijając kabarety, a jednocześnie ubaw, że reprezentuje samych Kaczyńskich, bo pierwej zatrudnił ją w Pałacu na stanowisku ds. kobiet sam Lech K. Szybko jednak
zrezygnował z jej usług, a ponieważ, bądź co bądź to jednak Rokicina, żona niedoszłego premiera z Krakowa, podrzucił ją bratu. „Urocza” kariera Nelly po trosze przyćmiła popularność męża, który to wałęsał się po redakcjach, coś tam pisał i ponoć nieźle zarabiał, ale w końcu wylądował na przysłowiowym bezrobociu, tym bardziej, że w rozmachu krytyki czasów socjalizmu oskarżył fałszywie (jak to on) pana Kornatowskiego o współpracę z organami bezpieki na stanowisku prokuratorskim, za co sąd skazał go na zapłacenie odszkodowania w kwocie 350 tysięcy złotych. Oczywiście Rokita powziął decyzję, że nie zapłaci, (jak bym słyszał Jarosława K), bowiem jest biednym krakowiaczkiem i nie o taką Polskę walczył. 
Na wszelki wypadek, by nie powtórzyło się internowanie, ale już nie w internatach i ośrodkach wypoczynkowych FWP, Rokita spieprzył do Włoch, chyba nawet bez Nelly, skąd drogą satelitarną poprzez TVN24 wnosi błagania o pomoc, bo został absolutnie materialnie zrujnowany. Podobnie zresztą wołał pomocy, gdy policja niemiecka zakuła go w kajdanki. „Pomocy, Niemcy mnie biją”, wołał głosikiem sopranowym, przez to, że nie posłuchał obsługi samolotu, iż jego ciuchy nie mogą leżeć w klasie VIP, gdy on sam leci w klasie niższej ceny biletu. Dzisiaj, w ramach tzw. solidarności (Boże, czy to ta sama Solidarność, do której też należałem?), koledzy zasiadający aktualnie w parlamencie deklarują się na zbiórkę pieniędzy by pocieszyć rozkapryszonego Jana Marię, aktualnie bawiącego w swojej prywatnej posesji w ciepłej Toskanii. Ot, ofiara stanu wojennego, wielka ofiara!, jak się mu bliżej przyglądnąć, prawdziwa ofiara losu.
Inaczej spoglądam zaś na karierę Lecha Wałęsy, wg siebie przywódcę strajku gdańskiego, wg innych świadków, jeno przystawki dla tych co decydowali o wszystkim. On to, wywindowany na piedestał polskiego Wernyhory, bo życiorys można upiększyć, a w istocie na bohatera narodowego z ręki innych prawdziwych przywódców z rozumem pełnym pomysłów politycznych, dzisiaj pławi się w luksusach. On i jego rozliczna rodzina na którą wydaje miesięcznie, jak sam powiada, 350 tysięcy złotych (to wartość trzech kawalerek w dużym mieście). Rozumiem, że z tej kwoty opłaca swój instytut złożony z równie dobrze opłacanych ludzi, którzy piszą mu „referaty” wygłaszane gdzieś tam na mało mądrych uniwersytetach USA. Zaiste „mało mądrych”, bowiem Wałęsa ogranicza się do odczytania tekstu, bez udzielania odpowiedzi na ewentualnie pytania dodatkowe. Opłaca też tłumacza, który po angielsku wygładza temat. Wałęsa każe sobie dobrze płacić też za udzielanie wywiadów telewizyjnych, w których plecie trzy po trzy o pluralizmie, globalizacji, tajemniczych koncepcjach i czymś tam jeszcze ku zadowoleniu tolerancyjnych i uradowanych redaktorek. Sadzę, że gdyby skład kapituły w Oslo znał zawartość mózgową Lecha zanim mu przydzielił Nagrodę Nobla, nigdy by nie doszło do podobnego qui pro quo. Lechu każe posłom gejowskim zasiadać za murem Sali Sejmowej, ględzi o katolickim wychowaniu dzieci i młodzieży, gdy tymczasem jego synowie gwałcąc prawo przyczynili się do powstania nowej choroby o nazwie pomroczność jasna. Oburzył się, gdy po jego wynurzeniach, niektóre amerykańskie instytucje, które mu płaciły za nic kupę forsy zapowiedziały rezygnacje z jego „intelektualnych” usług. A wzburzenie jego miało wstrząsnąć posadą świata. Znając Wałęsę, który w Ameryce reprezentuje ponoć cały polski naród od czasu, gdy wygłosił słowa „We the people” w pamiętnym wystąpieniu w Kongresie, (czy też Senacie) to on doskonale wie, że umrzeć z biedy mu nie pozwolą, przynajmniej ci z Chicago w góralskich kapeluszach, z oscypkami w lodówkach.
Rozmachałem się na klawiszach komputera i mógłbym podać dziesiątki podobnych przykładów nieszczęśników, skrzywdzonych w owych czasach socjalizmu, a zajmujących dzisiaj tłuste stanowiska w kraju. Pełno ich, szczególnie w partii Kaczyńskiego, ale też nie brakuje u Tuska. To jedna rodzina, jak wielokrotnie pisałem, jeno nieco skłócona ze względu na stanowiska i szanse rządzenia państwem. A zanosi się, że po najbliższych wyborach, w wyniku popełnionych błędów Tuska i oczywiście ciemnoty narodowej, jego fotel zajmie powtórnie „Jarosław Polskę zbaw” w otoczeniu ministerialnym Macierewiczów, Kamińskich, Brudzińskich, Pawłowiczów i setki innych, aktualnie mocno pracujących na rzecz budowy pomników Lechowi K., bo jak się okazuje stawianie nowych Janów Pawłów II- gich już ilościowo zagraża „populacji” ogródkowych krasnali w niemieckich ogródkach przydomowych, a to by nam Niemcy nie darowali, jako naród przodujący praktycznie we wszystkim.

Komentarze

  1. I bardzo dobrze. Skoro był na tyle głupi żeby mleć ozorem na lewo i prawo to niech teraz ponosi konsekwencje tego co powiedział. A teraz jego płacz w mediach przypomina pamiętne "Biją mnie Niemcy!". Żenada

    OdpowiedzUsuń
  2. Lechu,twoja żona popełniła życiowy błąd !!Związała się z chamem i prostakiem,a to miła i wrażliwa kobieta.Nie spełniłeś Jej oczekiwań,bo tak skrzypce grają,jakiego mają skrzypka,a ty byłeś tylko dzieciorobem,który po"robocie"odwracał się do ściany i problem zostawiał kobiecie.Problem zostawiłeś też kolegom z SOLIDARNOŚCI.Bodzio


    OdpowiedzUsuń
  3. Takich jak Wałęsa jest wielu w obecnej Polsce. To oni zyskali najbardziej na obaleniu PRL-u. Nigdy nie przepadali za uczciwą pracą, w jakimkolwiek systemie.Amadeo

    OdpowiedzUsuń
  4. 350 tysięcy miesiecznie. Czy wam Polacy nic nie mówi o tej bogobojnej rodzince?.Z chama na barona. Zaden tyczkarz by tego nie dokonal skacząc, a Walęsa tak. Modlitwa i MB w klapie mu sprzyja, tyle że dzieci prawie wykolejone.A z zonką tez róznie to wygląda. Pokazuje srodkowy palec dziennikarzom. Ot, kultura z Popowa.AaaA.

    OdpowiedzUsuń
  5. W takim basenie to jeszcze by sie na upartego zmiesciła Nelly.Dopiero by była sensacja.A w ogóle to co ona porabia?......

    OdpowiedzUsuń
  6. ŚMIECH TO ZDROWIE PANIE PREZYDENCIE, ALE ROBISZ PAN Z SIEBIE IDIOTE, PRZEJRZYJ się W LUSTRZE.CHYBA POKAZALI SER.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tego Romaszewskiego chyba juz nie ma w polityce, ale rodzinka i owszem pobiera ładne pieniążki od państwa.Lodzia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pozwólcie, że zacytuję:Oriana Falacci o bufonie Wałęsie i jakże trafnie go oceniła: ,,To kabotyn. Rozwalony w fotelu bredził, że jest niczym byk na czele innych byków, że prowadzi stado, które zniszczy i stratuje każdego, kogo on wskaże jako wroga''. Byłam rozbawiona i zniesmaczona taką głupotą, ale pisałam jedynie to, co chciała przeczytać Europa. I jeszcze:,,Nasza epoka pozbawiona jest przywódców - pisze Fallaci - kiedy się pomyśli, że pijak Jelcyn był carem, a ignorant Wałęsa symbolem wolności, uginają się nogi pod człowiekiem....''I wszystko jasne panie rewolucjonisto.Tworki czekają.


    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE