Z PRZYJEMNOŚCIĄ PISZĘ

Już jestem. Byliśmy z Małżonką w polskich Tatrach, a konkretnie na Podhalu z wypadami w góry, na ścieżki dolin tatrzańskich. Na ile siły i zdrowie pozwalało „połaziliśmy” po Dolinach Kościeliskiej, Strążyskiej, Chochołowskiej, oraz okolicznych terenach plenerowych. Oczywiście nie sposób pominąć jarmarczne Krupówki, gdzie człowiekowi wcisną przeróżne pamiątki i upominki dla bliskich, bo jakże by wracać z pustymi rękami. Co ciekawe, mieliśmy okazję porozmawiać z rozżalonymi zakopiańczykami. Rozżalonymi, ze względu na spadek obfitości „dutków” w ich kieszeniach, jako że ponoć większość atrakcji cepry już znajdują w Bukowinie Tatrzańskiej, Poroninie i innych podhalańskich miejscowościach. 
To skutkuje tym, że Zakopane pozostaje jedynie atrakcyjne ze względów czysto muzealnych i targowych. Szczególnie chodzi tu o Białkę Tatrzańską, która zasłynęła z pięknych i praktycznych wyciągów na Kotelnicy Białczańskiej, zresztą nie tylko chodzi o wyciągi. To odrębne miasteczko wszelakiej rozrywki z termami, banią oraz hotelami wielogwiazdkowymi, bowiem także wokół Kotelnicy powstają jak grzyby po deszczu inne piękne pensjonaty. Znudzeni i zmęczeni narciarze nocą bawią się w eleganckim night clubie, gdzie nie koniecznie patronat ma Kościół, a trzeba wiedzieć, że akurat na Podhalu zamieszkuje bardzo bogobojny naród.
Kotelnica śmiało może konkurować z podobnymi kurortami w Czechach czy Austrii. Zresztą daje się to zauważyć po przybywających do Białki turystach wielojęzycznych, z przewagą tych zza wschodniej granicy. W Polsce taniej i wcale nie gorzej, jeżeli wyraźnie nie lepiej. Rytuałem już są kolejne odwiedziny zasłużonych dla kultury polskiej, którzy spoczywają na Pęksowym Brzysku. Nie sposób nie być też na „widokowej” Gubałówce.
.
Mieszkaliśmy w Białce Tatrzańskiej w pensjonacie MARYNA, składającym się z dwu bardzo malowniczych budynków. 
O warunkach pobytu oraz gościnności Górali Marii i Juliana pisałem na swym blogu już kilkakrotnie. Pisałem w samych superlatywach i po latach zdania absolutnie nie zmieniam. Nie chciałbym aby ktokolwiek z moich czytelników posądził mnie o zamierzoną reklamę. Nie, pensjonat MARYNA broni się sam w sezonie zimowym oraz stricte wakacyjnym. Jest wtedy obłożony na przysłowiowy ścisk .U MARYNY nikt nie powie, że cokolwiek mu nie smakuje. Śniadania i obiadokolacje przesmaczne i wystarczająco obfite. Uśmiech zaś obsługi pensjonatu uatrakcyjnia i sprzyja temu, że człowiek z przykrością odlicza czas, iż trzeba odjeżdżać do codziennych, monotonnych zajęć. Powtarzam: MARYNA nie potrzebuje żadnej reklamy. To słowo ją wzdraga jako obce dla dobrej, uczciwej, przyjaznej firmy. Dlatego też z czystym sumieniem na swoim blogu chwalę tę dobrą firmę, bo mam takie prawo, a nawet wielką przyjemność.

Dodatkową atrakcją było zaproszenie nas na przyjęcie komunijne wnuczka Państwa Marii i Juliana. Mieliśmy możliwość podziwiania kolorowych, przepięknych strojów góralskich, w które byli ubrani chyba wszyscy uczestnicy poza ... proboszczem.

Pogoda nam sprzyjała właściwie przez cały czas pobytu z wyjątkiem dnia, gdy zachciało nam się kolejny raz w życiu popłynąć przełomem Dunajca ze Sromowców Niżnych do Szczawnicy, bowiem gdy byliśmy w połowie rejsu nadeszła fala dosłownie afrykańskiego deszczu połączonego z gradem. Akurat w tym momencie, przesiąknięci strugami lejącej się z nieba wody nieco żałowaliśmy tej wyprawy, ale jak to bywa w życiu zaliczyliśmy ten przypadek do tematów na ciekawe wspomnienia. Przyznam się, że pierwszy raz dane mi było poznanie terenów Spiszu i wiosek zamieszkałych przez Łemków, oraz ludność pochodzenia germańskiego. 
Czarowny zabytkowy kościółek w Dębnie, zamek w Niedzicy, oraz wykopaliska archeologów z UJ wokół koryta przepływu rzeki Białki (znalezisko sprzed 180 tysięcy lat), to dodatkowe atrakcje dla szczególnie ciekawskich o naszych przodkach, do których nieskromnie się oboje zaliczamy.
Sądzę, że ten dziesięciodniowy pobyt wśród Górali połączony z czynnym wypoczynkiem długo zapadnie w naszej pamięci i będzie należał do najbardziej racjonalnych wypraw z własnego domu.



Komentarze

  1. Zazdroszczę i gratuluję.AaaA

    OdpowiedzUsuń
  2. W kościele w Dębnie główny bohater filmu Janosik brał ślub z Maryną. Jednak widzom pokazano aż trzy kościoły – inny, kiedy młodzi do niego wchodzili (kaplica na Polanie Chochołowskiej), kościół w Dębnie – gdzie odbywała się cała ceremonia i jeszcze inny, gdy z niego wychodzili. Tak wyczytałem i tak mówia przewodnicy.Wycieczkowicz, szkoła nr 111 W-wa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na końcu Doliny Strążyskiej jest Siklawa. tam doszłam. Bożena.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak to milo, ze Pan Torunczyk wrocil, bo juz zal dusze sciskal. ;)
    Po tekscie widac, ze zadowolony i mam nadzieje, ze psychicznie wypoczety. Lodowka pewnie pelna oscypkow, zętycy, synecki Maryny i peta kielbasy ze strychu. W sam raz na podklad pod polskie zycie polityczne;)))

    Pozdrawiam

    J.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja z przyjemnością czytam.Amadeo

    OdpowiedzUsuń
  6. Obejrzałem w Zakopanem na ul. Kościeliskiej dom, rodziny Gąsieniców Sieczków, gdzie w 1886 roku mieszkał Józef Ignacy Kraszewski. Na Krzeptówkach stoi chałupa Sabały z XVIIIw, gdzie urodził się Jan Krzeptowski-Sabała - legendarny góral, który spoczywa na Pęksowym Brzyzku. W Zakopanem są również galerie autorskie m.in. galeria Władysława Hasiora, czy też Antoniego Rząsy.Chętnie tam wrócę.Gość.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiele bym dał by tam mieszkac, ale mnie nie stać, bo jestem srednio uposazonym Gorzowianinem.Mimo to raz na trzy lata tam jadę z rodzina chociazby na 2 dni.Kocham góry, szczególnie te polskie Tatry.Marek L.

    OdpowiedzUsuń
  8. A wspinac sie na szczyty to nie łaska?.Na łatwizne idą psia krew.NO.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE