PROPORCJE

Znaj proporcjum mocium panie, zdanie, które przeszło do historii dzięki Fredrze i jego „Zemście”. Jaki ono ma związek z moim felietonem?. Trochę jakby ma. Mianowicie, kiedy trzydzieści kilka lat temu służyłem w Ludowym Wojsku Polskim, powtarzam: polskim, nie polskojęzycznym, jak głoszą wrogowie naszej prawdziwej historii, czyli specjaliści od jej zakłamywania, zainteresowałem się mianowicie liczbą generałów piastujących pieczę nad blisko siedemset tysięczną armią. Dowiedziałem się z jakowyś tam źródeł, że jest ich tylu mniej więcej ilu zasiada w polskim episkopacie biskupów. Mniej więcej i ta proporcja się utrzymała aż do lat współczesnych. Tyle tylko, że obecnie polska armia składa się z niecałych stu tysięcy żołnierzy, a wykarmić, ubrać i stworzyć warunki egzystencji barona musimy dla 119 generałów. W moim odczuciu powinno ich być nie więcej jak 15-20, wliczając w tę liczbę tych z krzyżykami na patkach. Na co nam więcej generałów przy tej „setce” żołnierzy. My wojny nie planujemy, bo wiadomo jak się one dla nas kończą, pominąwszy ... wstydliwe Zaolzie. Przywykliśmy już do czczenia klęsk wojennych i powstań, choćby w tym roku Styczniowego. Ponoć zawsze tak było , (jakaś niepisana tradycja, czy cuś), że ilość generałów pokrywała się z ilością biskupów, arcybiskupów i kardynałów łącznie, a nawet obie profesje się zrosły. Przykładem jest abp Głódź, który z plutonowego błyskawicznie za łaską Wałęsy przywdział mundur generalski wszystkich trzech rodzajów broni. Flaszka, bo tak go zwali koledzy w wojsku ze względu na umiłowanie alkoholu, jest emerytem wojska po 12 latach służby. Otrzymał też kilkusettysięczną odprawę. To najbardziej śmieszny generał III RP. Pewnie chciał naśladować generała, hulakę Wieniawę Długoszowskiego z czasów II RP. Tamten wciąż powtarzał swoje ulubione kredo: Przez cale życie ta miłość mnie goni. Do pięknych kobiet, koniaku i koni. Wieniawa niestety nie był biskupem. Za tzw. komuny kapelanów w wojsku zastępowali oficerowie polityczni, którzy odpowiadali za socjalistyczne morale żołnierzy zbieżne z doktryną moskiewską. Dzisiaj w każdym oddziale o statusie pułku lub samodzielnego batalionu rolę politruka wypełnia kapelan (najczęściej katolicki), który poprzez msze, studiowanie modlitewników i pielgrzymki kształtuje w żołnierskiej braci morale zbieżne z doktryną watykańską. Taki żołnierz może co najwyżej specjalizować się w ochroniarstwie. Nie dotyczy tych przygotowywanych do pełnienia służby np. w Afganistanie. Oni mają inny cykl szkolenia. Warto w tym miejscu głośno powiedzieć, że jest rzeczą zdumiewającą, iż istnieją biskupi gotowi błogosławić okręty wojenne, bombowce lub wojsko przed bitwą, a którzy jednocześnie potępiają regulację urodzin. Ostatnio zarówno stan liczebny generałów, jak i eminencji fioletowych wzrósł do liczb mało „proporcjonalnych”, bo jak szanować generała, który przekłada papierki na biurkach sztabu generalnego, bo nie ma dla kogo opracowywać planów zadań taktycznych, oraz kim dowodzić. Ponad normę „napłodził” ich prezydent Wałęsa, który to jako człek do dziś pozostający w kręgu tych najbardziej zarozumiałych i nadętych, lubił się otaczać biskupami i generalicją jak współcześnie Kim Dzong Un. Oni go zapraszali na poligony, dali mu postrzelać z kałacha, a on jako ten, który „potrafił ocenić ćwiczebne pole bitwy” jak mało kto, wracając do Pałacu awansował ich, jak dobry zwierzchnik sił zbrojnych. Vide obiad drawski. W kilka lat później MON doszedł do wniosku, że jeżeli będziemy redukować stan liczebny szwejków a jednocześnie awansować pułkowników na stopnie generalskie, dla których taki awans jest często spełnieniem całej kariery, to generałowie będą dowodzić plutonami, jak to się zdarzyło w hiszpańskim wojsku za panowania Francisco Franco. Wysłano więc ich na emerytury, by zajęli się bawieniem wnuków. Mamy ich dzisiaj w Wojsku polskim 119, chłopów zdrowych, bez brzuchów deformujących mundury, znających po trosze języki obce .Panujący nam prezydent Komorowski, jako ten któremu strzelba myśliwska zastępowała żonę w czasie gdy akurat nie płodził dzieci, a jednocześnie konstytucyjny zwierzchnik sił zbrojnych i przykładny, często pod publikę komunikujący katolik, też się lubi otaczać generałami i biskupami. Być może dlatego są oni w Najjaśniejszej potrzebni jako asysta belwederska. Podobnie jest z krajowym „pogłowiem” biskupów. Proporcje „fredrowskie” utrzymywały się do 1989 roku. Oscylowało to, jak powiadam wg. proporcji 110 na 110. Do roku bodajże 1989 w Polsce było 14 diecezji kierowanych przez dwóch biskupów każda. Diecezjalnego i pomocniczego, czyli 24 eminencji, ubranych we fiolety z wielkim krzyżem na piersi, grubym złotym pierścieniem i pastorałem, ale nie tylko. Reszta tych „wychudzonych” zasiadała w Komisji Episkopatu Polski, a także jako rektorzy w uczelniach katolickich, oraz jako delegaci naszego episkopatu przy Watykanie. Najwięcej biskupów polskich mianował papież JPII, szczególnie zaraz po tym gdy utworzył w Polsce dodatkowych 30 diecezji. Powstało zatem nowych 30 seminariów, na czele których też często zasiada biskup. Mamy dziś 101 biskupów plus 34 tzw. spracowanych seniorów emerytalnych. Kilku też zasiadło na czele nowych diecezji na terenach byłego ZSRR, utworzonych w wyniku porozumienia papieży z władzami Rosji, Ukrainy i Białorusi. Jak widać mimo procesu sekularyzacji stan biskupiego „pogłowia” nie ulega zmianie, podobnie jak w wojsku, gdzie mimo permanentnego zmniejszania się stanu osobowego armii, generałowie trzymają się mocno... jak chińczyki w dramacie Wyspiańskiego. Kiedyś mój Ojciec zadał mi pytanie odnośnie tych proporcji. Nie potrafiłem mu tego wytłumaczyć, podobnie jak innych zjawisk, nie tyle paranormalnych, ale jako tych co to się nawet … „fizjologom” nie śniły. Jedno jest pewne: Biez wodki nie rozbieriosz, jak powiadali starożytni Rosjanie. Nie miałem przyjemności uściśnięcia ręki żadnej fioletowej eminencji, natomiast generałom i owszem, włącznie z generałem Jaruzelskim, w czasie gdy jeszcze pełnił on obowiązki Szefa Sztabu Generalnego, ale dziś już sam nie mogę w to uwierzyć.

Komentarze

  1. ..Kościół katoliki jest od wieków KULĄ u Nogi Polskiego państwa !!! Niech sobie istnieją, będą , ale niech stosują się do obowiązków narzuconych przez polskie prawo i niech PŁACĄ PODATKI... a jeśli będą ich unikać niech ich ściga prawo tak jak każdego polskiego obywatela !

    OdpowiedzUsuń
  2. Kuźwa, po 10 latach w stopniu kapitana porzucilem wojsko, bo szlag mnie trafiał jak młody szczun w koloratce mój stopień dostal po dwóch latach. Nie umial strzelać za to uczył żony kadry jak unikać środków antykoncepcyjnych i invitro. Jego praca to odprawianie mszy w kaplicy jednostki i przechadzanie sie na kuchnie. takich nam RP zafundowała oficerów.Obrzydło mi to i uciekłem. Czuje sie teraz normalnym człowiekiem.Grzymek.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy, ze jest taka proporcja miedzy generalami i biskupami.Ale okazuje sie ze tak jest.Pozdrawiam.Magda.

    OdpowiedzUsuń
  4. Moim zdaniem ta proporcja jest mocno zachwiana, mimo ze niby teoretycznie obowiazuje.Wojska mamy około 100 tysiecy a katolików około 90% spoleczenstwa. Dlatego biskupów powinno byc gdzies z 1000 albo i wiecej. Ale po mojemu to i tak jest ich zbyt duzo.Temat moze mało wazny, ale dość ciekawy dla hobbystów ciekawych wydarzen.Amadeo.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pan Amedeo zawsze mnie przyprawi o usmiech!!
    Temat wazny dla "hobbystów ciekawych wydarzen". Booooooskie!
    Pozdrawiam

    J.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE