PAMIĘTAJCIE O OGRODACH

Technikum Rolniczo- Ogrodnicze w Gołotczyźnie
Zbliża się 11 listopada. Wydawało by się, że dzień radosny, podobnie jak dla Francuzów 14 lipca, lub Amerykanów z kolei 4. Tylko cisi, mądrzy Polacy będą czcić naszą rocznicę Odzyskania Niepodległości, najczęściej w domu lub w gronie przyjaciół. Cisi, bo ci z kolei głośni „pseudopatrioci” z hasłami o treści brunatnej księgi Hitlera i kastetami w rękach przemaszerują obok kolumny prowadzonej przez prezydenta Komorowskiego z marsową nienawistną miną, gotowi do powtórki z niemieckiej „kryształowej nocy”, by wreszcie opróżnić balon napełniony nienawiścią do wszystkich spoza Kościoła i skrajnej prawicy pod pomnikiem ich idola Romana Dmowskiego. Ktoś z wyobraźnią mógłby pomyśleć, że Dmowski puścił bardzo głośnego bąka. Tytuł posta zapożyczyłem od Jonasza Kofty, bowiem, by uniknąć niepotrzebnego stresu, ten post poświęcę luźnemu tematowi, a mianowicie parkom i ogrodom, które uwielbiam. Oczywiście dzięki googlom mogę się z większością pięknych ogrodów zapoznać wirtualnie. Mam na myśli cudowne ogrody- parki np. w Vancouver, Exbury w Anglii, Ahambra w Hiszpanii, czy też przykładowo Garden of cosmic w Szkocji. Ale mimo niewielkich środków finansowych w życiu udało mi się osobiście na własne oczy podziwiać przepiękne ogrody w Petersburgu, w Carskim Siole, Peterhofie, w Wiedniu, Kopenhadze i Versalu. Naocznie zlustrowałem też i owszem nasze parki i ogrody przy dobrze utrzymanych zamkach jak np. W Książu, Wilanowie i Łazienkach warszawskich. Dzisiaj polscy nowobogaccy też mogą się poszczycić tego typu cackami, gdzie pomiędzy różnymi, często egzotycznymi drzewami i krzewami, jakie tylko zna dendrologia światowa lśni kafelkami podgrzewany basen. Ale to dotyczy zaledwie 50 tysięcy naszych współobywateli, bo ponoć mamy tylu multimilionerów.


Jeżeli już mowa o ogrodach, to mam przede wszystkim w pamięci kilkuhektarowy ogród rodzinny wypełniony różnorakimi drzewami owocowymi, których zapach wąchałem do 15 roku życia. Mimo, że akurat w mojej rodzinnej miejscowości nie brak było ogrodów po sąsiedzku, to nasz był bodajże najcudowniejszy. Można było podziwiać w nim harmonię w kwestii rozplanowania gatunków drzew, zagospodarowania zagonów między rzędami i równocześnie utrapienie w kwestii permanentnej pracy jaką byliśmy wszyscy w rodzinie obdarzani. Mój Ojciec potrafił zadbać o tzw kulturę ogrodniczą jako, że ukończył przed wojną Technikum Rolniczo-Ogrodnicze w Gołotczyźnie, szkole założonej przez samego Aleksandra Świętochowskiego. Praca polegała na tzw. cyklu całorocznym, bowiem już od wczesnej wiosny należało wszystkie drzewa prześwietlić poprzez wycinanie tzw. wilków (dzikich odrostów), wykopywaniu zniszczonych w wyniku wichur, mrozu i innych stanów niepogody, drzew, by w to miejsce posadzić najnowocześniejsze odmiany jabłoni, grusz i śliw. Następnie, gdy ziemia rozmarzła trzeba było zaorać zagony obsiać je lub posadzić sadzonki. W tamtych latach z braku techniki wszystko wykonywało się przy pomocy koni. Nie wszystkie pierwsze pąki, jakie się pokazały miały szansę na wydanie owoców. Wiele z nich po prostu się zrywało, by te które pozostaną mogły korzystać z dostatku soków, dzięki czemu owoce były po prostu urodziwe. Gdy drzewa zakwitały na różnokolorowo, ogród przypominał cudowny widok konglomeratu barw, mieniącym się przy akompaniamencie rojów pszczelich i innych brzęczących owadów. Taka orkiestra przygrywała nam do czasu gdy kwiatostan nie opadł na ziemię. W międzyczasie należało się zająć inspektami, gdzie dorastały sadzonki pomidorów, kapusty, selerów, porów oraz kwiatów w tym bratków, stokrotek, lwiej paszczy i czegoś tam jeszcze. Z kolei należało zbierać pierwsze spady pod drzewami, by nie zaśmiecały ogrodu. Sprzedawano je za grosze do wytwórni octu. Z chwilą, gdy przychodził czas zrywania owoców, których było multum, zapraszałem kolegów w szkole, by po lekcjach przychodzili do pomocy. W zamian mogli zabrać do domu tyle owoców ile unieśli. Oczywiście otrzymywali też posiłek. Mimo to trzeba było korzystać również z siły najemnej. Było to w czasach, gdy socjalistyczne władze zrezygnowały z knowań kułackich. Późna jesień, to konserwacja i składowanie owoców, ciągłe ich przebieranie, by uchronić od zepsucia. Następnie pakowanie i załadowania na samochód, wcześniej na wóz konny, by dostarczyć na rynek oddalony około 20 kilometrów. Dużo naszych owoców trafiało na Mazury, bowiem ten akurat teren nie obfitował w dobre odmiany. Moi rodzice jako producenci byli znani w Mrągowie, Szczytnie i Olsztynie. Taki transport szedł koleją, problem tylko był z szybkim załadowaniem towaru do wagonu w czasie dwuminutowego postoju pociągu na stacji. Pociągi wtedy były jeszcze bardzo punktualne.

Już dość od dawna moi rodzice nie żyją, gospodarkę, w tym sad przejął mój młodszy brat, który dzisiaj z powodu wieku i pozostawania emerytem zrezygnował z dalszej eksploatacji ogrodu. Ogród zniszczyły mrozy, jest zapuszczony, jeno trawy służą do konsumpcji hodowlanym zwierzętom. Ktoś się zdziwi, po co to wszystko piszę. Ano, może z tęsknoty za wiekiem dziecięcym, może dla zachowania w jak najdłuższej pamięci tego, co mimo wszystko było radosne, ale też dla oddania hołdu moim pracowitym rodzicom i rodzeństwu.




Komentarze

  1. Każda pora roku ma w ogrodzie swój urok i specyfikę, potrafi harmonijnie współbrzmieć z czystą naturą i nastrojem człowieka: nadzieja, radość, melancholia, smutek, oczekiwanie… W sadzie i ogrodzie czuje się rytm życia: coś się rodzi, dojrzewa, owocuje, potem więdnie i umiera – jak w życiu. A nadzieja ciągle się odradza i żyje. Przyjdzie wiosna, znowu będzie lato, jesień nie zawiedzie i na zimę przyjdzie czas. I ogród, i ludzie będą o rok starsi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tylko podziekuje autorowi za ten wpis.
    Wrecz sie poczulo zapach kwiecia i dojrzalych owocow. Normalnie sie wzruszylam, szczegolnie przy ostatnim zdaniu.

    J.

    OdpowiedzUsuń
  3. Atmosfera w Polsce jest dziś paskudna i nie ma mowy o jakimkolwiek wspólnym świętowaniu. Trzeba tylko zadbać o odizolowanie obu skrajnych imprez.Axel/rose

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ma chyba bardziej idiotycznego zjawiska jak Polak i neonazista w jednej osobie. To jest szczyt głupoty.AA

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja bym sympatyków nazizmu umieszczał w pasiakach na 3 miesiące w namiastce Auschwitz. No, może bez zabijania, ale z pozostałymi szykanami. Ciekawe czy po tym czasie podobał by się im nadal?. Wujeszek Rob.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak patrzyc na Pana Kaczynskiego to zachowuje sie bardzo podobnie jak niedawny kandydat na prezydenta USA pan Romney czy jak mu tam bylo. Zyczy szczesca wygranemu, modli sie za wybranego wiekszoscia glosow, uszanuje jego wygrana, wspolpracuje z prawnie wybranym prezydentem dla dobra ojczyzny. No i nie rzyczy zla. To jest prawdziwy katolik wyszkolony przez ojcz R.Julka z W-wy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Faszyzm to prawica, tak było i jest. REmuson.

    OdpowiedzUsuń
  8. Prof.Hartman uważa, że współczesna młodzież nie wie, czym był Sierpień '80, kto brał w nim udział. - Młodzi nie chcą słyszeć o historii, bo słyszą bogoojczyźnianą propagandę. Że większe zasługi mają ks. Popiełuszko i Jan Paweł II niż Jacek Kuroń i Adam Michnik.Tak byli ogłupiani i mamy skutek.

    OdpowiedzUsuń
  9. W tym roku technikum w Gołotczyźnie ( teraz policealne) obchodzi setną rocznice powstania. Wyksztalciło sie tu wielu madrych ludzi, miedzy innymi ministrów od rolnictwa. Gratulacje.Obywatel Gołotczyzny.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE