DZIELĄ ICH WYŁĄCZNIE INWEKTYWY

Kilka dni temu, aktywny politycznie bloger Bogumił Kolmasiak, zamieścił w Internecie tytuł posta: „POPiS istnieje i ma się dobrze”. Wiem i wie o tym każdy, kto bacznie obserwuje scenę polityczną od czasu, gdy Rokita, Marcinkiewicz i kilku innych przebrzmiałych już dzisiaj polityków o to zabiegali. Tylko zachłanność obu Kaczyńskich nie pozwoliła zaistnieć temu tworowi. Po tym jak Lech K. chciał zostać prezydentem, a Jarosław ogłosił, że nie wypada mu w takim wypadku pchać się na fotel premiera, tymczasowo, jako cwany i obłudny lis posadził tam katolickiego nauczyciela fizyki Kazia Marcinkiewicza. Ten absolwent kościelnej uczelni głosił wszem i wobec, nawet z ambon kościelnych (klasztor w Tyńcu) nauki o nierozerwalności i świętości małżeństwa do czasu, gdy w wygrzanym przezeń fotelu premiera zechciał usadowić swoje dupsko wbrew zapewnieniom, ojciec jedynej najsłuszniejszej partii w Polsce. Tedy Marcinkiewicz, nie bacząc nawet na osobiście głoszone nauki puścił swoją żonę wraz z dziećmi w jasną cholerę, by posiąść młodziutką Isabel, emigrantkę spod Warszawy, która akurat złapała robotę w banku londyńskim, w którym Kaczyński znalazł mu właśnie posadę zastępczą. W ten oto sposób kaczy klan po przejęciu całkowitej władzy wypiął się na drugie prawicowe płuco czyli Platformę Obywatelską i mimo różnych podszeptów ze strony teoretyków politycznych, aby jednak zaryzykować rządowe braterstwo ogłosił się jedynym twórcą IV Rzeczypospolitej obsadzając jej stanowiska przeróżnymi włazidupami o przekonaniach skrajnie prawicowych, choćby to byli dawni działacze PZPR. Ważne, że gotowi wykonać każdy rozkaz swego guru, co zaowocowało m.in. tragiczną śmiercią Barbary Blidy. Wydawało się, że po katastrofie w Smoleńsku, obie przybite traumą partie odnajdą w sobie ochotę na wspólne rządy. Stało się inaczej, ponieważ Jarosław K. dostał kociej wścieklizny po kolejnych szóstych z kolei przegranych wyborach. W amoku nakazał swoim ludziom nie uznawać legalnie wybranych władz w kraju z prezydentem na czele. Przewidywałem swego czasu, że prędzej czy później grozi nam POPiS w rządzie. Obok dzisiaj tam obecnych powróci do tek ministerialnych Macierewicz, Fotyga, Kempa, Brudziński, Ziobro i cała ta wataha którą tak trafnie nazwał onegdaj Sikorski. Będą jaja jak berety. Stanie się to wtedy, gdy partie lewicowe w wyborach osiągną wynik pozwalający na tworzenie ze swoich ugrupowań koalicji, ale ich siła parlamentarna będzie niezbyt wyraźna. Wtedy zarówno PO jak i PIS, by nie dopuścić do sterów państwa lewicę, która by, powiedzmy obsadziła na stanowisku premiera wroga Kościoła Janusza Palikota, mimo rodzinnych zadrażnień połączą się ochoczo, chociażby dlatego, że tak będzie chciał polski episkopat. Jak powiadam, o koalicji POPiS pisałem już kilka razy na swoim blogu i podtrzymuję uparcie swoje przewidywania. Różnice między tymi dwoma ugrupowaniami są w gruncie rzeczy marginalne. Ideały pisowskie sieje w PO Gowin, Żalek i blisko 60- ciu innych posłów prawego skrzydła. Z kolei ideały peowskie tlą się w partii Kaczyńskiego też w głowach kilku posłów. Nie będę ich wymieniał, bowiem nie chcę brać na siebie „odpowiedzialności”, że oto z powodu ujawnienia schizmy partyjnej Kaczyński ich wyrzuci na zbitą twarz, jak to już czynił. Obie partie współpracują w biznesie. Na wysokich stanowiskach spółek państwowych, szefów banków oraz w innych instytucjach zasiadają ci, których posadził tam zarówno Kaczyński jak i Tusk. Luki wypełnione są ludźmi Pawlaka. W PO fortunę trzyma J.K .Bielecki, zaś w PiS SKOKI Stefczyka. Oba te ugrupowania praktycznie mimo wzajemnej „niby” nienawiści opanowały całą gospodarkę finansową według reguł uwielbianego Balcerowicza. Partia liberalna Tuska, oraz partia bardziej skrajnie niżeli centroprawicowa Kaczyńskiego wyznaje te same wartości, a szczególnie te wspólnie uchwalone przez parlament. Bez wątpienia na pierwszym miejscu są „jakoweś” tam wartości chrześcijańskie, którym to służy posłuszeństwo ideologiczne rządzących, a także stwarzanie dobrobytu dla kleru, co zapewnia im trwały pobyt w Sejmie i Senacie. Obie partie łączy trwały łańcuch podległości Kościołowi. Tylko jakieś bliżej nie zdiagnozowane miazmaty spowodowały to, że jedna z tych partii klęczy w Toruniu u stóp o. Rydzyka, druga zaś w Łagiewnikach u stóp kard. Dziwisza. Obie partie mają swego wspólnego patrona w osobie JPII. Słowo ksiądz ma dla nich najwyższą wartość, co przenosi się na polskie masy wiernych, gdzie niektórzy z nich nie mogą sobie nawet wyobrazić, że ksiądz może tak jak i oni załatwiać potrzeby fizjologiczne. Tu przypomniała mi się scena z młodości, gdy jako jeszcze uczeń szkoły podstawowej zamieszkiwałem na wsi. W pobliżu mojego domu w zapadłych chałupach mieszkali biedni, prości sąsiedzi. U nich to właśnie chodził ksiądz po kolędzie. Zachciało mu się do ubikacji więc mówi, że chciałby skorzystać z toalety. Mieszkańcy w milczeniu wybałuszyli ślepia, po czym gospodyni domu wyniosła przed chatę miednicę z wodą i mydłem „jeleń”. Ksiądz zniecierpliwiony parciem pyta ją, a gdzie wy chodzicie srać do cholery?. Ano, niech proboszcz idzie, zaprowadzę. Przodem pobiegła z nim za obórkę i wskazała przybytek. Rozwalająca się, bez drzwi sławojka zaprosiła go do środka. Wszedł i głośno wyzwolił się z kłopotu wołając do czuwającej obok, by przyniosła mu gazetę. Po wyjeździe księdza długo jeszcze niektóre baby i chłopy dziwili się, że taki ksiądz, osoba przecież święta, a sra tak jak każdy inny, tyle, że używa papieru. Bardzo w porządku człowiek. Obie te partie pozostają wierne zasadom dziewiętnastowiecznych zapisów, o niższości płci żeńskiej w stosunku do tej drugiej, co się widzi w oporach do ratyfikacji europejskiej Karty praw człowieka, co się też widzi w oporach do uchwalenia prawa polskich kobiet do In vitro, prawa pozwalającego na związki partnerskie, nie mówiąc już o ustawie aborcyjnej. Obie te partie są homofobiczne. Przykładem było zachowanie posła Niesiołowskiego w stosunku do posła Biedronia, oraz płaski, plebejski rechot po jego wystąpieniu na trybunie sejmowej. Obie partie w gruncie rzeczy są za utrzymaniem niskich podatków dla najbogatszych, czyli swoich. Czym zatem się różnią?. Tylko marginesem i dlatego w chwili zagrożenia zwycięstwem wyborczym po lewej stronie natychmiast wpadną sobie w braterskie objęcia. Mają w końcu wspólne solidarnościowe korzenie.

Komentarze

  1. Ten katabas z panskiej opowieści nie powinien być zaskoczony tym ustępem.On sam pochodzi z takiego środowiska, bo księża najczęściej są ze wsi i dlatego powiedział wprost że mu sie chce mocno srać.Zgadzam sie z obserwacja na temat braterstwa oby tych prawicowych partii.Obie są warte funta kłaków. Pracuja tylko dla siebie.Amadeo pana pozdrawia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ktoś napisał w tokfm, że najlepsze zioła, są z polskich upraw klasztornych,policja tam nie ma wjazdu więc roślinki dojrzewają bez stresu, bo stres szkodzi im tak samo jak kurom co znoszą jajka. I ja sie z tym zgadzam, bo nieraz zażyję dla zdrowotności. AA.

    OdpowiedzUsuń
  3. wymieńcie Razingera na Rydzyka Kasa będzie się zgadzać i Watykan uratowany.Rychu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Spokojnie. PiS już nie dojdzie do władzy. Pełnią funkcję komedianta i tak już zostanie. Mogą tupać, pluć, obrażać ale rządzić już nie będą. PO też jest żałosna i podła ale nadal normalniejsza niż PiS. Poproszę o minusy - będą dowodem na to, że mam rację. Swoją drogą zastanawia mnie to, że przecież WP należy do mediów znienawidzonych przez PiSowców a ciągle tu siedzą i psują atmosferę, jakby nie mieli swoich najbardziej polskich i najszczerszych mediów. Ale tam też pewnie tylko prawda - g...o prawda

    OdpowiedzUsuń
  5. Osobiście nie widzę żadnych różnic. Obie partie cechuje m.in.:
    1. kolesiostwo;
    2. afery;
    3. polityka na kolanach wobec KU KLUX KLER-u;
    4.unicestwianie wcielania idei społeczeństwa obywatelskiego;
    5. niegospodarność;Aren

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam autora,

    kwintesencja opozycji jest znana. Nie tylko w Polce, ale na calym swiecie. Ma zawsze inne zdanie badz podejscie do polityki, niz rzad. Inne jej propozycje i metody rozwiazywania problemow, ktore z reguly diametralnie roznia sie od tych rzadowach. Dlaczego? Wiadomo - chodzi tylko i wylacznie o wygranie nastepnych, periodycznych wyborow, a co za tym idzie , o przejecie wladzy. Gdzies slyszalam, ze wladza czyni ludzi seksowniejszych, co jednak w przypadku obecnego wodza polskiej opozycji trudne jest do wyobrazenie, no chyba, ze sie wyobrazni jako takiej nie posiada.

    Opozycja ma niepisane prawo do krytykowania rzadu. I dobrze. Gorzej, gdy owa krytyka przeksztalca sie w konsekwentny upor, nawet bezsensowny, sterujacy do negacji wszystkiego, co ma wspolnego chocby po czesci z ideami frakcji rzadzacej. Taka sytuacje mamy teraz.
    Zgadzam sie z Panem w kwesti, ze wszyscy po przyslowiowych jednych pieniadzach. Sadze jednak, iz gdyby zaistniala odwrotna sytuacja do dzisiejszej, PO w przeciwienstwie do kaczystow, bylaby zdecydowanie bardziej gotowa do dialogu, conajmniej w kwestii polityki miedzynarodowej. Platforma jak dotychczas doskonale rozumie powiedzonko o praniu wlasnych brudow.

    Ostatnio czytalam e "Rzeczypospolitej" wywiad ze Zbawicielem Polski in spe. Myslalam, ze moze sie czegos doczytam. Ale sie nie doczytalam, nawet pomiedzy wierszami. Wywiad potezny, ale jak zwykle pusty, bez zawartosci, o wartosciach szkoda. gadac. "Robic dzieci", "wina Tuska" i rozszerzanie ad absurdum najnowszej historii katastrof lotniczych. Ot i tyle, czyli powtarzanie bez konca tych samych sloganow, po ktorych ja juz osobiscie zaczynam myslec nad tym, jakie to wina ma ten premier, skoro ciagle sie je nadmienia. Château Rothschild jaki, czy co? :D
    Ma Pan racje rowniez i w tym, ze roznia te dwie frakcje tylko inwektywy. Powiedzialabym , ze ich poziom napewno. Czyzby rozpisano jakis konkurs?
    A mozna by przeciez tak ladnie i prosto, jak np. w malzenstwie/partnerstwie. Przeciez najlepiej sie wspolpracuje, gdy jest sie na rownej wysokosci oczu, anizeli stosujac metody ponizej pasa. No ale coz, klasyczna polska radosc z klesk i porazek, ma jak widac charakter substytutu konkretnego programu politycznego, a co z tego wychodzi emocjonalnie - widzimy, slyszymy i czytamy na codzien.

    Pozdrawiam serdecznie

    J.

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja znam historie, jak księżulo po wypitce na kolendzie koło Krakowa zarzygał cały stół i pokój gospodarzy. Uwalili go na łózko i tak leżał upackany sałatką, z pełnymi spodniami do rana.W tym czasie inni parafianie na czele z koscielnym i milicjantem go szukali. A poniewaz u kochanki go nie znależli to sprawe zgłosili w powiecie.Sąsiad zajścia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Najwiekszym wrogiem premiera w tej chwili jest Gowin, który ryje w partii do której nigdy nie powinien należec.Odnosnie Sąsiada zajscia z kolędnikiem to owszem slyszałem, a nawet chyba czytałem w prasie, ale to było za komuny, a wiadomo gorzała była na kartki więc sie dorwał.Swoja drogą księdza na kolędzie częstuja wszyscy gospodarze. Widocznie mało zakanszał.Nauczka dla jego kolegów.Axel/rose.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ludzie dajta juz spokuj tym politykom.Jak kto chce to niech też idzie w politykie.Tam jest chleb z omastą, luksus w domach, wycieczki do ciepłych krajów, rospusta i wszelaki dostatek. Tylko boga tam brak.Lusiamała z Grudka.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE