BO ZA MOICH CZASÓW, PANIE .. TO


Tak zwykle zaczynają się opowieści zdarzeń z przed iluś tam lat, by nawet posługując się konfabulacją, dać do zrozumienia, że się swoje przeżyło i to w wyjątkowo ciekawych czasach..
Mój Ojciec zwykle zaczynał swoje opowieści od zdania: pamiętam, było to bodajże w trzydziestym czwartym, czy też piątym, bo akurat zmarł nasz ukochany Marszałek, który to obok narodu osierocił swoja kasztankę..itd..itp. Myśmy (ja z rodzeństwem) tych wspomnień słuchali z pewnym takim niedowierzaniem, ponieważ wydawało nam się, że to tak było dawno, że już na pewno jest to wcale nieważne. Jednocześnie spoglądaliśmy na opowiadającego jak na dinozaura z wątpliwościami, że jest mało możliwym, aby tak odległe czasy pamiętać i tak długo żyć. Podobny odbiór i zachowania towarzyszyły zapewne moim dzieciom, gdy swoją opowieść zaczynałem od słów: pamiętam jak dziś. Zdarzyło się to w pięćdziesiątym trzecim. Byłem w szkole. Na lekcję języka polskiego, jak jasny piorun wpadł dyrektor szkoły pan W., który łamiącym się głosem powiedział: Dzieci, stała się straszna tragedia, zmarł nasz najukochańszy ojciec, ojciec wszystkich wolnych narodów generalissimus Józef Wissarionowicz Stalin. Na twarzy pani nauczycielki wystąpił skurcz mięśni, które po chwili zaczęły drgać z coraz większą amplitudą. Oczy schowała pod chusteczką haftowaną w kwiatki, po czym w towarzystwie całej klasy odezwały się organy szlochu .Po minucie wymuszonej ciszy dla uczczenia zmarłego, pan dyrektor wyszedł do klasy sąsiedniej. Po chwili już obie klasy w specyficznym chórze lamentu dawaliśmy teatralny pokaz naszych umartwień i nieokiełznanego żalu. Po specjalnym apelu, którego celem było gremialne zapewnienie świata, że mimo tak ogromnej straty będziemy szli przez „niego” świetlaną drogą, zwolniono nas do domu. W ręku miałem gazety, zwykle co kwartał prenumerowane u listonosza tzn. „Gromadę Rolnik Polski” dla Ojca, „Przyjaciółkę” dla Matki, no i oczywiście „Świat Młodych” dla mnie z bratem. Gazety po drodze odbierałem z poczty, bo panu Czesiowi nie chciało się pedałować rowerem na odludzie gdzie mieszkaliśmy. Nie donosiły one jeszcze o „dramacie” narodów. Nie były jeszcze pokryte czarną szatą gdzieś tam na obwolutach i stopkach redakcyjnych, bo chociaż Stalin wyzionął ducha trzy dni wcześniej, to wiadomość, nawet do redakcji dotarła z zaplanowanym przez Radę Najwyższą ZSRR opóźnieniem. Jak ty wyglądasz synku, pyta ojciec widząc mnie spłakanego i łkającego jak po otrzymanym porządnym laniu. Szarpiąc wypowiadane wyrazy na ledwo trzymające się kupy sylab powiedziałem. Mamo, Tato umarł Józef Stalin. W tym momencie sądziłem, że z tą chwilą nastąpi rodzinny spazm. Tymczasem Ojciec udał się do Mamy, która coś tam pitrasiła w kuchni. Za chwilę usłyszałem eksplozję śmiechu i dziwnego dla mnie rozbawienia. Nie rozumiałem co się dzieje, bo sądziłem, że z chwilą zdjęcia z pleców deczki z książkami, bo była z deseczek, uklękniemy do modlitwy za duszę zmarłego, jak to było w zwyczaju, gdy ktoś nam bliski odchodził do „domu Ojca”. Tymczasem mój Ojciec, a wasz dziadek przytulił mnie i powiedział: Synku, toż to nie mogła nas wszystkich spotkać większa radość. Może w końcu wujek B, wujek L. i ciotka S. wyjdą z więzień, bo jak wiadomo dwu pozostałych już pochłonęła ziemia. Zapamiętajcie sobie, zdechł największy w historii obok Hitlera zbrodniarz! A jak ty myślisz, dlaczego ja, twój, wasz ojciec siedziałem w ciechanowskim więzieniu, przecież nikogo nie zabiłem, nikomu żadnej innej krzywdy nie wyrządziłem. Wystarczyło, że jeden z drugim prostak z UB sprowokował mnie podstępem bym wziął do ręki banknot z Waszyngtonem. Obok stali ci co mieli mnie aresztować na tzw. gorącym uczynku. To dlaczego nic nam Tata nie mówił wcześniej?, zapytałem. W odpowiedzi usłyszałem, że jeszcze o wielu rzeczach nie wiecie i na razie nie powinniście wiedzieć. Przyjdzie na to czas, daj Boże. Jak wiadomo tak naprawdę, to tenże czas nastąpił dopiero po 1989r., chociaż akurat o zbrodniach stalinowskich mówiono już bardzo otwarcie po roku 1956, gdy Gomułka ponownie znalazł się na szczycie władzy, a w ZSRR odbyła się XX Zjazd KPZR z Chruszczowem na czele. Zwykle przy niedzielnym obiedzie snuł wiele opowieści. Pamiętam też jak Ojciec z dumą wspominał swoją zabawę sylwestrową na parkietach pałacu pana hrabiego Jana Malczewskiego właściciela majątku w Bądkowie. Tam zaprowadził swoją małżonkę, moją Matkę raz jedyny i ostatni, bowiem za „chwilę” wybuchła wojna. Być może po tej jakże udanej zabawie mnie poczęli. W pałacu znalazł się na zaproszenie pana hrabiego z którym jako majętny i dobrze wykształcony, jak na owe czasy rolnik i ogrodnik świecił przykładem poprawnego gospodarowania. Tą opowieścią w moich oczach na moment stawał się podobnym bohaterom z okresu I RP w wielu już przeczytanych książkach ze szkolnej biblioteki. Nawiasem mówiąc ja osobiście jak i mój brat w owym pałacu, niestety już bardzo zaniedbanym mieliśmy lekcje, bo właśnie w nim powstała szkoła powszechna, bo tak brzmiała jej powojenna nazwa w początkach PRL. Tam też obejrzałem pierwsze filmy dzięki kinu objazdowemu. Na inne filmy, choćby „Rejs” musiałem jeszcze długo czekać. Nawiasem mówiąc, ja w opowieściach moim dzieciom także, przypominając sobie Ojca pałacowe pląsy pochwaliłem się sylwestrową zabawą w innym pałacu należącym z kolei do przedwojennego szlachcica niemieckiego szczycącego się tytułem von grafa w miejscowości U. położonej w Wielkopolsce. Graf, tak jak wszyscy właściciele ziemscy, tym bardziej jako Niemiec, uciekł z Polski z chwilą wejścia Rosjan. Ten pałac, oraz otaczający go park, niestety też już był bardzo zniszczony przez mieszkańców i członków spółdzielni produkcyjnej. Obok sali balowej zamieszkiwali w nim dawni mieszkańcy czworaków. Był tam też sklep wiejski. Dzisiaj jest odbudowywany przez jednego z muzyków zespołu Eleni. I tak oto moje wspomnienia, którymi nasycałem głowy moich dzieci były jednako postrzegane, jak wspomnienia mojego ojca przeze mnie. To tak jakby jakoweś bajeczki, albo może typowe bajdurzenia starszych, by popisać się przed nimi, lub dać im do zrozumienia, że to co robi dzisiejsza młodzież, nie jest najlepszym wzorem dla następnych pokoleń. Wydaje nam się, że opowiadając im o zdarzeniach dla nas miłych, a nawet może i ważnych, wpoimy im cechy przyzwoitości i szlachetności, a to nieprawda. Każdy czas ma swoje przewartościowania. Niepodobne do siebie i mało się uzupełniające. Ponadto młodzież jest różna w swej mentalności. Jedni podobne bajdurzenia chłoną z ciekawością, dla innych z kolei są to rzeczy nie ciekawe, nawet mało pojęte , wręcz może nawet imponderabilia.
Tekst ten napisałem z okazji radosnej, marcowej rocznicy śmierci kata narodów Stalina, a i na inne przy okazji wspomnienia mi się zebrało.

Komentarze

  1. Znajdziesz mnie także na facebooku oraz Twitterze.Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję pamieci. ładnie opisana równiez dla mnie podobna historia.Lenia z W-wy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE