JAK ŻYĆ PANIE PREZESIE, JAK ŻYĆ.










Tydzień temu w głębokim smutku i wielką powagą chwili, w rozpaczy i żalu jaki mi towarzyszy zawsze ze względu na umiłowanie życia istot z kręgu fauny, wydobyłem z siebie kilka słów, które poświęciłem akurat temu stworzeniu. Stworzenie owo, które na chrzcie otrzymało biblijne imię Alik, do końca swych dni towarzyszyło jednemu z największych opozycjonistów w najnowszej historii Rzeczypospolitej pomrocznej. Opozycjonisty, bowiem tylko jeden raz w przeciągu dwóch lat pan Alika zasiadł w fotelu premiera, dość rezolutnie zarządzając krajem dzięki opatrzności swego brata bliźniaka, zwanego dalej uśmiechniętym prezydentem wszystkich tych, co brzydzą się języków obcych. Co prawda w planach miał opanowanie w podstawowym stopniu języka gruzińskiego, ale jak wiemy nie zdążył przed wymarszem nie z własnej ochoty do domu Pana.
Wywód ten, zwany wstępem, albo przekorną inwokacją do dzisiejszego rozważania zamieszczam dlatego, że z chwilą nieodżałowanej śmierci Alika, partia jego pana zaczęła się sypać. Widać miałem uzasadnioną rację, gdy twierdziłem, że Alik był nie tylko najsympatyczniejszą postacią PIS. Był tą postacią co to cementowała partię.. Za jego życia żaden członek partii nie odważył się choćby pomarzyć o tym, by sobie też porządzić. Wtedy żaden Ziobro, Kurski, Cymański, Kempa i kilkoro innych, nieco wystraszonych, nie odważyło się pomruczeć. Mruczenie Alika wystarczało dla, wydawało się wiecznej, mocno spetryfikowanej jedności.
Dzisiaj gdy patrzę na okrąglutką twarz Kaczyńskiego, wciśniętego w fotel sejmowy podczas expose premiera, jego naturalna makup, szczególnie w momentach, gdy mimo zmartwień się sztucznie uśmiechnie, przypomina mi właśnie kocią mimikę. Jakże to potwierdza niepisaną zasadę, że pan upadania się do swojego pupila. Pamiętamy przecież amerykański serial kryminalny, w którym policjant był z wyglądu bratem swojego psa.
Dążąc do konkluzji powiem tak: Już nic nie będzie tożsame, a raczej takie same po śmierci Alika. Nawet Smoleńsk, który w gruncie rzeczy poprzez wielkie ofiary obok Krk, wspomagał pana Jarosława w walce o prezydenturę po bliźniaku, nie można porównywać do owej niepowetowanej dla rodziny PIS straty. Jest to smutne doświadczenie, które wypowiem w języku martwym (jak Alik): eksperimentum In anima vili. A swoją drogą, buntownikom z Ziobrą na czele, (wzorem PJN), nie wróżę wielkich sukcesów, tym bardziej, że Polacy wraz z Trybunałem Stanu czekają na jego uwolnienie spod immunitetu poselskiego. Obok Ryszarda Kalisza czeka zniecierpliwiony kat. (nie kot). Czeka na skazańca, który to zgodnie ze zwyczajem wyraża swoje ostatnie życzenia wypowiadając je w nieskończoność.




..................................................................................................................................




Uśmiechnij się:




Prawnik do przesłuchiwanego świadka w sądzie:




-Wydaje mi sie pan nad wyraz inteligentny jak na człowieka z pańskim wykształceniem.




Świadek na to:




-Zrewanżowałbym się komplementem, ale zeznaję pod przysięgą.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE