PIELGRZYMKA





"W oczekiwaniu na podagrę"


Opowiadanko trzecie "pielgrzymka"





Pani ładna, proszę dla mnie jeszcze dwa kufelki.
-Jest pan sam, wystarczy jeden, nie mam tyle szkła, odburknęła kelnerka.
-Już nie jestem sam, bo dosiadam się do tego pana, podsłuchuję dialog sąsiada z obsługą, można się przysiąść do pana?.
-Ależ proszę bardzo, powiadam i obdarzam gościa w miarę sympatycznym uśmiechem.
Oczywiście uśmiechnąłem się nie do końca szczerze, ponieważ wszelkie rozważania mogę poczynić siedząc wyłącznie solo, a po to tu w gruncie rzeczy jestem.
-Powiedz pan, co to do kuśki nędzy wyrabia się w tym kraju, a w mojej chałupie jakby szczególnie. Moja stara panie poszła na piechotę do Częstochowy, a ma wybite kolano na Orlej Perci, inwalidka panie. Cała jej renta panie idzie na lekarzy i medykamenty. Powiedz pan, czy ja mogę na to patrzeć obojętnie. Telefon panie nosze przy sobie, bo jestem najzupełniej pewien, ze niedługo jej nogę szlag trafi do końca i trzeba będzie ją ściągać do domu samochodem sąsiada, a może i karetką. I co pan na to?
-Nie bardzo pana zrozumiałem, bo co ma do rzeczy wyprawa pańskiej, nieco chromej żony z tym co wyrabia się w naszym kraju. Kraj jakoś żyje, tak jak i jego obywatele. Z głodu na razie nikt nie umiera, co najwyżej z zimna, a i na piwko większości starcza.
-Ale mnie chodzi o ten skład rządu. Czy ten Kaczyński, na którego zresztą jako katolik, zgodnie z zaleceniem proboszcza głosowałem, zgłupiał do reszty?.Tych chuliganów z Ligi Republikańskiej zamiast wsadzić do ciupy mianuje ministrami?. Bo popatrz pan, takiego Kamińskiego, któremu za sam wyraz twarzy należy się srogi wyrok, zrobił szefem od ścigania za łapówki, a podobno ten chłoptaś pojechał do Paryża za Kwaśniewskim i jego uroczą małżonką, by tam na oczach Francuzów obrzucić swojego prezydenta jajami. Panie, ale poruta na Europę. A innemu kolesiowi z tej samej paczki, bodajże o nazwisku Wiechecki powierzył ministerstwo gospodarki morskiej, tak jakbyśmy jeszcze mieli gospodarkę morską po likwidacji stoczni, oraz wyprzedaży wszystkich statków. A tak w ogóle, to ten cały Wiechecki z morzem ma tyle wspólnego co ja z chirurgią plastyczną. Słyszałem, że on nie potrafi odróżnić karpia od śledzia.
-No cóż, chyba ma pan rację, bo wielu z nas myśli podobnie, ale dajmy sobie spokój teraz, gdy jesteśmy już po wyborach, a w kwestii pana osobistego nieszczęścia, to być może opatrzność boska uchroni szanowną małżonkę od katastrofy, jaką pan jej wróży. W końcu ona idzie na Jasną Górę, a nie na imprezę z męskim striptizem., A tak w ogóle, to dlaczego mi pan to wszystko opowiada?, spytałem marszcząc moje mało wyraziste brwi.
-Bo widzi pan, obserwuję pana od co najmniej pół godziny i widzę pańskie zatroskanie. Pomyślałem sobie, że musiało pana dotknąć jakieś nieszczęście, dlatego za pozwoleniem, przysiadłem się do pana z kufelkiem. Przecież mi pan nie odmówił.
-Nie, oczywiście, bardzo ładnie z pańskiej strony. Któregoś dnia na pewno się zrewanżuję, ale widzi pan, z całym szacunkiem, nie potrafię zająć stanowiska, w kłopocie, które pana trapi w związku z eskapadą małżonki, a tym bardziej braku satysfakcji z obsady rządu Kaczyńskiego.
-To może pogadamy szerzej o polityce?, w końcu obaj czytamy gazety. Widzę u pana Politykę.
-Szanowny panie, ja z reguły nie rozmawiam z nieznajomymi o polityce i religii, nawet przy piwie. Mam swoje wyrobione zdanie na te tematy, ale niekoniecznie muszę się z nimi dzielić z kimkolwiek. Doznałem bowiem w tym względzie nie najlepszych doświadczeń.
-Święte słowa panie, święte słowa, ale cosik pan kombinuje, jak na mój rozum.
-Dlaczego od razu kombinuję. Widzi pan, nasza ładna ojczyzna, chociaż biedna, nie mamy obaj co do tego najmniejszej wątpliwości, stworzyła nam warunki na tyle, byśmy spokojnie mogli napić się tej złocistej płynnej ambrozji. Mamy tego do wyboru. Pewno, są kraje bogatsze, gdzie obywatele raczą się doskonałymi winami i drinkami z whisky, ale jak to mówią, na bezrybiu i rak ryba. Za komuny nawet dobrego piwa pan nie miałeś, wyrwało mi się.
-O kochany, za komuny to ja piłem radeberger, wiesz pan co to radeberger?.- oczywiście wiedziałem, ale dostęp do tegoż enerdowskiego napoju miałem wyłącznie poprzez bufet kasynowy.
-Nie, nie słyszałem, odpowiadam gościowi.
-Panie, to najlepsze piwo na świecie, niemieckie kurde, cycuś w płynie, wielka szkoda, że pan nie spróbował, oj szkoda bo życie jest krótkie.
-No szkoda, mówię, a tak nawiasem to jakim cudem miał pan dostęp do takiego rarytasu?.
Kochany, wtedy to ja byłem pan. W naszym urzędzie miejskim całe zaopatrzenie w trunki i nie tylko, było na mojej głowie. Kochany, coraz głośniej rozgadał się mój współbiesiadnik. Wszyscy sekretarze dzielnicowi, oraz z dużych zakładów pracy, a także wszyscy dyrektorzy wydziałów zaopatrywali u mnie siebie, oraz swoje rodziny w potrzebne towary,. Zresztą za namową moich klientów kandydowałem na pierwszego, ale w ostatnim momencie zrezygnowałem, bo nawet ślepy panie widział, że to się wszystko wali. Oj dobrze zrobiłem, oj dobrze. Dzisiaj jestem emerytem, nie narzekam, bo trochę się odłożyło. Sam nie tyrałem, żona też miała zatrudnienie w naszym urzędzie.
-Też była członkiem partii?, spytałem znienacka.
-Była, no i co z tego?.
-Nie, nic. Ale tak się zastanawiam, dlaczego pan, zdrowy chłop, nie poszedł z żoną na pielgrzymkę?.
-Panie, to nie na moje nogi. Wolę dwa razy do roku ponosić z kumplami księdzu baldachim. Na Boże Ciało i na rezurekcje wielkanocne. Korzyść przy tym dwojaka. Taki uczynek, to jak powiada nasz proboszcz, to kupa odpustu, a po imprezie panie, całą czwórką udajemy się do plebanii na uroczysty obiadek z dobrymi trunkami. A jest też i oko na czym zawiesić, bo gosposia ładniejsza panie od Sipińskiej. Tak więc wilk syty i owca cała.
-A nie przeszkadza księdzu to, żeś pan był działaczem partyjnym?
-Nie. A czy mnie przeszkadza to, że on kręci ze starszą córką mojego kolegi z osiedla?. Absolutnie.
-Nie warto rozmawiać o polityce i religii, utwierdziłem się mocno w tym postanowieniu, szczególnie z ludźmi spotykanymi przypadkowo, z takimi, których nie znasz na co dzień, tym bardziej z ludźmi niezbyt trzeźwymi. A tacy trafiają mi się najczęściej, chociażby ze względu na moje błogie przyzwyczajenia czyli wizyty w pubach. No cóż, będę musiał to znosić z honorem. Tematy polityczne i religijne trzymają się szczególnie piwoszy tu nad Wisłą. Miałem okazję napić się w Tbilisi z Gruzinami, czy też w Vrbniku na wyspie Krk z Chorwatami, w Budapeszcie z Węgrami. Tam przy gorzale i piwie rozmawia się najczęściej o dupie Maryni. Gruzinów prawdopodobnie rozmowy o polityce, przy chociażby dobrym winie oduczył ich rodak Józio Dżugaszwili i jego następcy, ale Chorwaci, którzy toną w swojej rakiji, o polityce milczą zapewne z innego, nieznanego mi powodu. Podobnie Węgrzy podczas spożywania palinki lub śliwowicy. U nas rozmowa o polityce należy do rytuału towarzyskiego, a przecież można by o dzieciach, żonach i teściowych. Te akurat tematy, chociaż to materiał kawałotwórczy, pozostają na odległym miejscu.. Powtarzam, dla Polaka religia i polityka to zakąska przy spożywaniu najlepszego daru, jaki Bóg nam dał, czyli złotego napoju generującego odwagę i szmery mózgowe.
-Tymczasem przy sąsiednim stoliku usiadło dwóch gości, którzy już po pierwszym łyku żywca poruszyli aktualnie pokazany w telewizji temat dotyczący zdejmowania w szkołach portretów byłych ministrów polskiej oświaty i szkolnictwa wyższego, przez człowieka zwanego „koniem”.
-Panie, mówi jeden do drugiego, zdjęli też Rapackiego, to i nazwę placu w naszym mieście będą musieli zmienić. A niechby psiakrew zmienili, na przykład na plac Ryszarda Kuklińskiego
-No pewno, że zmienią. Bo to jakiś komunista musiał być. Wszystkie komuchy tak skończą. Skoro nie wieszali ich na drzewach zamiast liści, to przynajmniej ich pozdejmują, chociaż to nie to samo.
Przepraszam panowie, musiałem się odezwać. Panowie mylicie historyczne postaci. Portret, który Giertych zdjął, zresztą z niezwykłą pogardą, to portret bardzo zasłużonego polityka polskiego, którego nazwisko było szanowane na równi z prezydentami krajów zachodnich. To autor utworzenia strefy bezatomowej w Europie, planu zaakceptowanego prze ONZ. Adamowi Rapackiemu, od nazwiska którego świat przyjął nazwę „Planu” współczesny Giertych nie dorasta nawet do pęcin (rozumując kategoriami jego osobowości). Natomiast nie kłopoczcie się moi ziomale o nazwę placu. Ten Rapacki z kolei nie jest zagrożony. To w ogóle inna postać. Nie jednemu psu na imię burek.
Nastała cisza, a ja rozważam: Polsko, jakże mocno uciska Cię tenże aktualny czerep rubaszny, o którym wieszcz mówił już dwieście lat temu. Bo czymże w gruncie rzeczy jest niedostatek podstawowej wiedzy o swoich mniej lub bardziej słynnych przodkach. Mój kraj, który szczycił się zawsze tą słowiańską duszą anielską, uwięził ją rzeczywiście w czerepie rubasznym. Uwięził w ciemnocie, zacofaniu, ksenofobii, a nawet w pogardzie dla drugiego człowieka nie wyznającego tych samych wartości co moi rozmówcy. Analizuję te strofy z Grobu Agamemnona i dochodzę do wniosku, że rzeczywiście dziś, jak nigdy po wojnie mamy oczy otworzone w grobie. Pognębieni, ale świadomi.
-Panie, odezwał się jeden z nich, a pan to skąd to wszystko wie?. Pewno komuch, odgadł drugi.
-Chodziłem do szkoły.
-My też chodziliśmy!.
-Widocznie chodziliśmy do różnych szkół, odpowiedziałem i podziękowałem za towarzystwo.
Na pożegnanie dodałem: A z komuchem, to wam się udało. Nie wstydzę się tego. Jestem nim a jakże, tak jak i wy, sądząc po wieku.

Komentarze

  1. Nie pisze pan czy te opowiadania są na faktach prawdziwych, ale dobrze się je czyta, można się zdrowo uśmiechnąć. Jedno jest pewne, że ci wszyscy którzy byli prawdziwymi komuchami i służyli władzy a nie idei, po zmianie ustroju nadal pozostali wierni panom, juz teraz tym drugim co to chodzą w sutannach. Pełno ich można spotkać w partiach prawicowych nie tylko u Tuska ale też u Kaczyńskiego. Ale co sie dziwić, skoro tatuś Kaczyńskich też był fałszywie wiernym komuchem.Kiszki się wywracają gdy się czyta o takich sekretarzach, co to skrywają się pod baldahimem i piją gorzałkę na plebaniach.Mój znajomy, tez działacz PZPR jest kościelnym i co niedziela chodzi w komży z tacą. Takiemu na miejscu proboszcza bym nie wierzył. Napewno kradnie co grubsze banknoty.To są szuje. Pozdrawiam.Rychu małorolny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Rychu, czy te opowiadania opieraja sie na faktach autentycznych, to nawet pytac nie trzeba. Takie specyficzne sytuacje, ktore autor opisuje, ciagna sie przez cala historie polskiego spoleczenstwa. Obojetnie w jakiej jego strukturze, badz formacji politycznej. Wieczne narzekania, nawet na tych, ktorych sami obywatele wybrali. A potem niesamowite zjawisko mimikry, najlepiej opanowane na calym swiecie. Prawie do perfekcji, jak sam Pan zdazyl zauwazyc na przykladzie dzialaczy bez zenady dzisiaj biegajacych w komzy. Gdzie i kiedy by nie patrzec, nic tylko prezencja apologetow i sredniowiecznego omamu.
    Z znow bedzie pan, pleban i wojt....Koleczko sie zamyka, a tematy do pogaduszek przy piwie niezmiennie te same.
    A w tle makabryczny, pozagrobowy chichot Bismarcka. Najgorsze jest to, ze mial racje.
    Pozdrawiam
    Jolanta

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE