NADZIEJA




Nadzieja umiera ostatnia. Nie wiem kto to powiedział jako pierwszy, mało ważne. Wiem natomiast kto nazwał nadzieję matką głupich, to George Bernard Show. Nieprawda zaprzeczę, jako że znam wielu mądrych ludzi żyjących nadzieją. Sam chciałbym się chociażby częściowo do nich zaliczyć. Aliści nie jest to takie łatwe. Bowiem żyjąc nadzieją np.: że w ciągu mojego już chyba niezbyt długiego pobytu na tym świecie, Polska będzie się mogła równać gospodarczo z państwami Europy Zachodniej, że moi Rodacy wreszcie uszanują kobietę jako tę, która nie tylko pozostaje inkubatorem jak chce Kościół katolicki i posłuszny mu parlament, ale tę która postępuje zgodnie ze swoim rozumem i przekonaniami, że nikt z marsową miną na ulicy nie będzie się oglądał za czarnoskórym przechodniem, oraz dwojgiem ludzi tej samej płci, akurat trzymających się za ręce - to jednak mogę doznać zawodu. Różne klimaty, które mogłyby ogrzać moją nadzieję na lepsze polskie jutro, gasną w sytuacji, gdy docierają do moich uszu (oczu) informacje prasowe o popełnianych zbrodniach w imię obrony wiary lub zaspokojenia chuci, szczególnie chuci kapłańskich, rozładowywanych na dzieciach. Cieszy mnie wtedy każda informacja, że bydle zostało postawione przed obliczem sądu. Smuci natomiast to, że owe zwierze za karę zostało przeniesione do innej parafii, często bogatszej. Bo jak powiedział Francis Bacon, nadzieja jest dobrym śniadaniem, lecz zwykle kiepską wieczerzą.
Mimo wszystko, pobudzam w sobie nadzieję, że polskich emerytów, do których się zaliczam, stać będzie wzorem kolegów i koleżanek zza Odry, na choćby kilkudniowe eskapady do co ciekawszych miejsc naszego starego kontynentu, czy też na cykliczny pobyt w gabinetach odnowy biologicznej. Mogę się w tym miejscu oszukiwać (wolno mi), że przecież upłynęło dopiero dwa lata, gdy spacerowałem z małżonką odpłatnie po ciechocińskim deptaku. Mogę, ale Jerzy Andrzejewski powiedział, że nie kłamstwa, lecz prawda najbardziej zabija nadzieję. Chyba racja, bo w istocie prawdą jest, że jesteśmy pod każdym względem ogonem Europy. Że jesteśmy skansenem kapliczek, figur religijnych, oraz przydrożnych krzyży, które wskazują niektórym obcokrajowcom, iż Polacy chowają swoich zmarłych gdzie popadnie, gdzie im najbardziej pasuje (po drodze). Że nasze służby mundurowe w gruncie rzeczy służą do zabezpieczania imprez kościelnych, a policja zwykle odmawia ścigania za jazdę po pijaku ludzi ubranych w szaty, których krój wskazuje na zatrudnienie w obrębie klasztoru lub kościoła. Że nasi sportowcy na światowych imprezach z dumą będą nosić na piersi orła nie oglądając się na profity. Że czas przeznaczony na sumienne ćwiczenia i treningi nie będzie im kradziony przez przydzielonych do ich klubów opiekunów duchowych na modlitwy i rozważania o Duchu Świętym.
Mimo wszystko, dopóki oddycham tryskam nadzieją (Dum spiro spero), że akurat chociażby namiastka moich życzeń spełni się. Szczególnie w zakresie poszanowania mojego kraju przez obcych, którzy dobrze o Polakach mówić będą wyłącznie mając na myśli naszą kulturę, dobrą gospodarkę, postęp naukowy i humanizm, nie zaś, ze względu na to, że Kowalski i Nowak dobrze się wywiązują z powierzonej im roboty w Londynie, Paryżu czy Kopenhadze przy czyszczeniu szamb, myciu garów i pieleniu truskawek. Że w polskich szkołach przedmiot religii nie będzie nazywany nauką lecz po prostu umacnianiem wiary. Że polski minister wzorem kolegów z krajów o bogatszej kulturze politycznej natychmiast poda się do dymisji, gdy jego praca przyniesie jakiekolwiek szkody państwu (vide ministrowie Grad, Grabarczyk, Ziobro). Że policja i inne straże nie pozwolą na pseudoreligijne cyrki pod Pałacem prezydenta, organizowane przez klerykalne partie polityczne oraz wierną im ciemnotę moherową. Że Polak w ciągu roku przeczyta chociaż jedną książkę i kupi choćby jeden bilet do kina lub teatru.
Słowo nadzieja, tak jak i Polska są synonimami kobiecości. „Przy nadziei”może być wyłącznie niewiasta. Bo zaiste kochani, nadzieja to również imię żeńskie. Tym pięknym imieniem posługuje się pani Artymowicz polsko-białoruska pisarka i poetka. Tym odpowiednikiem „wiary”, podpisuje się też Nadia Comaneci, wybitna gimnastyczka rumuńska, wielokrotna złota medalistka olimpijska..A jakże, owe imię nosiła Nadieżda Krupska, żona Lenina. Skojarzenie owe przytaczam jeno nawiasem, bo przecież przywołane nazwiska opatrzone NADZIEJĄ, nijak nie korespondują z tym, co chciałbym wyrazić żywiąc swoją osobistą nadzieję.


Uśmiechnij się:


1.Ciężkie czasy, rzekł żołnierz radziecki zdejmując zegar z wieży mariackiej.
2.Moja seksowna koleżanka zaprosiła mnie wczoraj na rozmowy filozoficzne. Do Nietzschego nie doszło.
3.Miejski autobus. Nastolatek do kaszlącej staruszki:
-Na zdrowie babciu!
-Ależ ja zakaszlałam, a nie kichnęłam.
- Dla mnie to babcia mogła by się i ch**em zadławić. Dla harcerza to najważniejsze jest dobre wychowanie.

Komentarze

  1. O nadziei napisał Pan pięknymi słowy, niestety o tej wyłącznie laickiej, a więc nawet nie zgodnej z nauką Chrystusa. Bo co można powiedzieć o tym że w pańskiej nadziei miedzy innymi jest wiara w to, ŻE W PRZYSZŁOSCI LEGALNE BEDĄ TZW. ZWIĄZKI PARTNERSKIE A W GRUNCIE RZECZY "DZIWNE MAŁŻENSTWA". NIE WSPOMNIAŁ PAN NATOMIAST O NAJWAŻNIEJSZEJ NADZIEI CZYLI ZBAWIENIA WIECZNEGO, O CZYM KAŻADY POLAK, A WIĘC I PAN POWINIEN PAMIĘTAC PRZY OKAZJI KAŻDEJ DZIENNEJ MODLITWY. WIERZĘ ZE PAN TYLKO ZAPOMNIAŁ O TYM, BO W TEKŚCIE TO NAPEWNO BY SIE ZMIESCIŁO.POZDRAWIAM W "NADZIEI, WIARY I MIŁOŚCI". S. MARIANNA Z KRAKOWA.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani siostro wielebna, najlepiej tego nie czytać.To wy tam macie internet?.On prowadzi do rozpusty!!!.Róbcie swoje jak przed wiekami. Zadbajcie o zbawienie duszy modląc sie i pracując w ogródkach przyzakonnych. To powinna być wasza jedyna nadzieja, czyli ulokowanie się w niebie obok JPII.Znam tez siostry dla których mam duzy szacunek, ale one zajmują sie chorymi i chromymi ludżmi a nie czytają blogi. Rybka500.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie bylo mnie tutaj sporo czasu, wiec tym bardziej dzisiaj zafrapowal mnie tytul felietonu. "Nadzieja"....W pierwszym momencie strach i obawa, czy czasami Pan Torunczyk nie zechce nas czasami upajac jakim tryptykiem, na ktory od czasu pokrewnego smolenskiego reaguje alergicznie. Ale chyba raczej nie, bo nie zaczal by przeciez od nadziei.
    Wiara, nadzieja milosc. Trzy siostry, w sumie cztery, lecz o czwartej, tej najmlodszej, tolerancja zwana z reguly sie zapomina lub nie wspomina, bo nie zawsze wygodna. Z tych trzech starszych najmilsza jest mi wlasnie nadzieja. O niej mozna zawsze: rano, w poludnie, wieczorem. O niej mozna z kazdym, publicznie i cicho, nikomu nie szkodzac.Wiara i milosc to juz cos innego - zjawiska bardzo prywatne i powiedzialabym nawet, ze wrecz intymne, wiec nikomu do tego.
    A nadzieja, chocby ta najslabsza, jest zdycydowanie lepsza od rozpaczy. Szczegolnie teraz, w trakcie kampanii "informacyjnej", ktora zawiera tyle informacji, co kiedys wymownosc zawartosci cukru w cukrze.
    W miedzyczasie, kazdy logicznie myslacy wie, o co politykierom chodzi:
    - primo: obserwowac
    - secundo : konfliktowac
    - tertio: eliminowac
    Przy obecnym polskim politycznym bigosie, az trudno sie na cokolwiek zdecydowac. Coz wybrac? Swiety spokoj czy krzyk wolajacego na puszczy?? Uwazam, ze wlasciwie niepotrzebne te cale kampanie, obojetnie jak zwane. Niepotrzebne eventy, imprezy, gwiazdy, zenujace popisy calej politycznej elity i powtarzanie ciagle tego samego. W sumie, przy inicjacji chociazby quantum rozumy, jestesmy w stanie wybory popelniac codziennie.

    A teraz tylko krociutko przejde do komentarza siostry Marianny.
    Droga siostro, pisanie duzymi literami, nawet pogrubionymi nic nie da, jezeli nie bedzie w tym tresci. Mieszanie "obowiazku kazdego Polaka do nadziei w zbawienie wieczne przy okazji codziennej modlitwy" w normalna swiecka dyspute, jest nie na miejscu. Sugeruje siostra katolicki patriotyzm, ktory bardzo szybko moze sie zmienic w religijny nacjonalizm, a czym to pachnie, moze siostra poczytac, jezeli nie w gazetach, to w internecie, bo widze, ze dostep siostra posiada. Prosze np. wpisac haslo w wyszkiwarce "Masakra w Oslo".
    Co do zwiazkow partnerskich i "dziwnych malzenstwach", jak to siostra fikusnie nazywa, to chcialabym siostrze zwrocic uwage na siostry zaslubiny z Jezusem. Czy nie jest to rowniez jakas forma "dziwnego malzenstwa" ?? Jakby sie uprzec, biorac pod uwage liczbe siostr zaslubionych Jezusowi, jest to niezly przyklad poligamii, prawda?

    Pozdrawiam serdecznie

    Jolanta

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE