POLSKI "GUŁAG"




Wszyscy ciężko pracujemy i dzięki naszej "ciężkiej pracy" Polakom żyje się dużo lepiej niżeli za rządów naszych poprzedników, mimo koniecznych podwyżek cen i inflacji złotego. Owo krótkie zdanie złożone zaledwie z podmiotu i orzeczenia charakteryzuje wypowiedzi każdego posła i senatora. Aż żal słuchać, jakże oni się zaharowują w tych fotelach parlamentarnych przez średnio trzy godziny dziennie, bo resztę spędzają także ciężko myśląc nad naszym losem w kawiarni sejmowej lub w poszukiwaniu sklepów w celu dokonania zakupów jakie zamówiły żony dzieci oraz kochankowie obu płci. Oczywiście tę ich ciężką czynność wynikającą z powinności dobrze uposażonego posła (osła) może zakłócić obowiązek w posiedzeniu komisji, do której Sejm posła posłał, zresztą za dodatkowe pieniądze. Gdy jednak któryś z nich ambicjonalnie postanowił w czasie kadencji np. postawić dom i posadzić drzewko, (bo syna może on spłodzić w weekendy), tedy marszałek Sejmu deleguje go do którejś śledczej komisji, gdzie jako członek (najczęściej w dosłownym znaczeniu) ciężko posiaduje za dodatkowe 1000 złotych dziennie. I dlatego jako człowiek bardzo współczuję panom posłom i paniom posłankom, że dla nas, polskiego narodu muszą ponosić aż taki wysiłek i to w gruncie rzeczy za grosze. Bo zarabiamy grosze, powiedział pan senator Skorupa z Podhala, „dlatego z wielkim trudem musimy wiązać koniec z końcem”-rzekł do kamery. Obrzydlistwo panie senatorze. Po pańskiej wypowiedzi zebrało mi się na wymioty tym bardziej, gdy popatrzyłem na okrągłą twarzyczkę przypominającą bochen chleba dla dziesięcioosobowej rodziny. Kto pana wybrał, bo chyba nie emeryci i renciści, których świadczenie bywa ponad 30-krotnie niższe, po 40 latach prawdziwie ciężkiej harówy. Ciężko pracujemy nad tym, by już nigdy PIS nie doszła do władzy, słyszymy w wypowiedziach posłów PO, PSL i SLD. Nasza ciężka praca, powiadają wybrańcy elektoratu PIS, ma na celu uzdrowienie Polski. A stanie się to tylko wtedy gdy pan Kaczyński zostanie ponownie premierem. Ciężko tyramy nad tym, by służba zdrowia była rzeczywistą służbą dla człowieka, a każdy emeryt po piętnastym miał co włożyć do garnka. Z podobną troską o nasze dobro wypowiadają się ci z PSL. A ja wam obiboki z Sejmu i Senatu powiem tak. Otóż, jak wygląda prawdziwie ciężka praca powinniście choćby na dwie godzinki zjechać do kopalni, pobyć (tylko pobyć) w stalowni, poprosić chłopa na wsi, by pozwolił wam popracować przy zbiorze zbóż, lub wykopkach ziemniaczano-buraczanych, a najlepiej przy ręcznym rozrzucaniu obornika. Niestety do takiej pracy nasi posłowie i senatorowie się nie nadają i to nie ze względu na mikre ich organizmy, bo akurat u większości z nich widać wyraźnie, dyskretnie skrywane brzuszyska. Po prostu dlatego, że oni nie nadają się już do żadnej roboty, może poza stanowiskiem ochroniarza. Dlatego tak walczą o dobre miejsca na listach wyborczych, bo przecież mimo już co prawda spodziewanej porządnej emerytury, nie zdążyli jeszcze zabezpieczyć dozgonnego szczęścia i dobrobytu dzieciom i wnukom, a często i znajomym królika. Zaprawdę powiadam wam: Wasza ciężka praca wykończy moje serce, bom człowiek bardzo wrażliwy na ludzką niedolę.
******
Kipi kasza, kipi groch. Entele, pentele, szygi, szaj, rapete, papete knot. Takie i podobne dziecinne wyliczanki mogą nam się przydać przy urnie wyborczej jesienią. Bo oto tak naprawdę, to poza zatwardziałym elektoratem Kaczyńskiego, który pomieszkuje gdzieś tam na wschodnich obrzeżach kraju, a nadto wyznaje zasadę, że księdza należy słuchać ponad wszystko, to nie wiadomo na kogo my, normalni, zamieszkujący pozostałą część kraju Polacy mamy głosować. Na kilka miesięcy przed wyborami do parlamentu, okazuje się, że zarówno PO jak i PIS, dwie walczące o władze partie, spokrewnione słynnym AWS, niczym się nie różnią. Jedna bez drugiej w gruncie rzeczy nie ma szans na samodzielne istnienie. PIS Tuskowi jest potrzebna jak powietrze. Bez Kaczyńskiego nie istniałby straszak, którym posługuje się PO kierując swoje racje do elektoratu. Racje mało wiarygodne, bo nie poparte żadną znaczącą, zapowiadaną w długim expose reformą, ale jak widać po notowaniach skuteczne, dzięki właśnie istnieniu PIS. Dzisiaj symbiozę tych partii widać jak na dłoni. Bo oto po trzech latach od powołania Komisji Śledczej do zbadania okoliczności śmierci posłanki Blidy, posłowie Tuska nie chcą złożyć podpisu pod wnioskiem przewodniczącego Ryszarda Kalisza, w którym to „zaleca” się postawienie Kaczyńskiego i Ziobrę przed Trybunał Stanu. Okazuje się ,że kruk krukowi oka nie wykole, jak powiada mądre przysłowie. Rodzinka powinna się wspierać, mimo niesnasek, bo a nuż, za kilka lat oni zechcą mnie postawić też przed Trybunał. Dlatego, mimo że chodzi o śmierć człowieka, zarówno Ziobro jak i Kaczyński z uśmiechem i rozbawieniem komentując protokół Kalisza, pozwalają sobie na niewybredne, prostackie w treści żarty. Fuj. A może by tak Kaczorek i Zero pożartowali sobie z innego Kaczorka spod Smoleńska i ich przyjaciół w osobach np. Wassermanna lub Gosiewskiego. Co, może nie wypada? Wypada!!. Tym bardziej, że Blida ( jak wskazują dociekania Komisji) poległa z winy nieudolności funkcjonariuszy ABW, zaś przyjaciele Kaczo-Zera ponieśli śmierć w wyniku katastrofy. Zasadnicza różnica. Inna, nie zamierzona kwalifikacja zdarzenia, które to zresztą zaprocentowało ogromnymi odszkodowaniami, a ponadto stało się katalizatorem walki o przejęcie władzy. No cóż, państwo dało się oskubać cwaniactwu, przy pełnej akceptacji PO (a jednak to rodzina) na miliony złotych, zaś prezydentem mimo wysiłku „stroskanego” żalem Kaczyńskiego przy ogromnym wysiłku i ciężkiej pracy Kluzik-Rostkowskiej, został dzieciorób B. Komorowski, który to od samego początku swego urzędowania pokazał, że jako katolik wybacza każdemu biskupowi i każdemu klesze słowa, jakie głosili w czasie kampanii, w celu jego dyskredytacji, proponując narodowi wyłącznie Kaczyńskiego. Wybaczył, bo jako zatwardziały „ministrant” przestrzega biblii, zgodnie z powiedzeniem, iż trzeba nadstawiać drugi policzek. Mało tego, jako prezydent szczególnie lgnie do zapachów kruchtowych, goszcząc w pałacach biskupich tak często jak się da, mimo też ciężkiej pracy. Nawet z dziećmi, u progu wakacji pan prezydent musiał się spotkać w sanktuarium na Podhalu. A gdzież miał się spotkać jako prezydent państwa wyznaniowego, zadaję sam sobie głupie pytanie, no chyba nie na hali sportowej, bo coś mi się wydaje, że jest to jedyne miejsce gdzie nie wisi krzyż, który byłby narażony na przypadkowe, ale jednak grzeszne strącenie piłką. Chyba że się mylę.






Uśmiechnij się:



Sąsiad do sąsiada:
-Nie chcesz chyba powiedzieć, że przespałeś się z moją żoną?
-Nie.
-Nie przespałeś się?
-Nie chce powiedzieć.

Komentarze

  1. Oj narobia się, niech ich szlag trafi. bardzo powinniśmy im współczuc. Agata

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE