O CUDACH I CUDAKACH



O cudach, szczególnie polskich cudach, pisałem kilka postów wstecz. Nadarza się jednak okazja rozszerzenia tematu. Otóż, należę do tych milionów ludzi, również zaliczających się do (podobno) miliarda katolików, którzy zgodnie z racjonalistycznymi poglądami nie uznają żadnych zjawisk nadprzyrodzonych, szczególnie tych co zowią się cudami. Żarty sobie robiłem i robię z moich znajomych, a nadto często zaliczających się do kręgów rodzinnych, którzy przed pomnikami JP2 (których w Polsce więcej niżeli publicznych bibliotek) modlą się bałwochwalczo. Tym bardziej że, pierwowzór figury jeszcze dość dziarsko poruszał się bez pomocy specjalnych pojazdów, odbywając swoje nadzwyczajne podróże zwane pielgrzymkami. Swego czasu z politowaniem patrzyłem na dwie starsze niewiasty, które w Kaliszu składały kwiaty przed jeszcze żywym "bóstwem"przez wielu nazywanym ojcem świętym, a następnie poruszając się na kolanach pokonywały kanciaste podesty pod cokołem by ucałować figurę. Podobnych zachowań byłem świadkiem w Licheniu. Ciemność, zgroza (obskura).


Otóż Kościół powoli, ale jednak przeciera oczy z zaćmień spowodowanych cudami. Na łamach Gazety Wyborczej (dla moherów trucizna), ksiądz Wacław Oszajca, jezuita, poeta, były redaktor Przeglądu Powszechnego, wykładowca seminaryjny w Toruniu, a także wykładowca na wydziale dziennikarstwa UW, odważnie, całym swym autorytetem obala wiarę we wszystkie cuda, jakie nasz Kościół próbuje wciskać swoim wiernym. Nie było żadnego cudu w Fatimie. Nie było żadnego cudu w Lourdes. Nie było żadnego cudownego uzdrowienia francuskiej siostry zakonnej za pośrednictwem JP2. Nie było żadnego cudu w Sokółce (księża nigdy nie korzystali z kanibalizmu, wystarczy mączny opłatek). Tym bardziej nie było i nie ma tzw. polskich cudownych objawień Matki Boskiej na drzewach, oknach i parapetach. Chyba że, do cudów nieobjawionych niestety, zaliczymy fakt, że profesor Lech Kaczyński był najwybitniejszym politykiem w historii Rzeczypospolitej od drugiej do czwartej. Albo to, że wygrażając pięścią na byłym placu Stalina w Tbilissi ocalił Gruzję przed najeźdźcą moskiewskim. Bo co też Gruzji miał pomóc jakiś tam Sarkozy ze swoją Legią Cudzoziemską?. Inne cuda niestety nie przychodzą mi do głowy. Chyba, że cudem należy nazwać nie odnotowaną gdziekolwiek na świecie grabież majątku narodowego Polski przez przedstawicieli Watykanu. Ich macki rozcapirzyły się na parlament, wojsko, szpitale, szkoły i przedszkola, a nadto budżet państwa. Jest akurat czas komunijny, czyli kolejny czas żniw. Na ich "obszarze" żniwa występują kilka razy do roku. "Urodzaj wielki, a robotników mało", cytują ewangelię zapraszając do szkół seminaryjnych. Wielu proboszczów po tych żniwach podmieni swoje mercedesy, saaby i bmw na rocznik 2011. To są prawdziwe, namacalne cuda. Niestety wyłącznie sprzyjające klerowi.


Ojciec Oszajca wyraźnie powiada, że każde wyjątkowe zjawisko przyrodnicze odbiegające od codziennej normy można wykorzystać dla postrachu łatwo-wiernych, w celach komercyjnych. Kościół żył od wieków z ludzkiej ciemnoty i mimo postępu w nauce i kulturze starał się tę ciemnotę petryfikować zakazując czytania wydań szczególnie odkrywczych. Wiele ksiąg od Oświecenia aż po dzień dzisiejszy zalega tajemne lochy Watykanu. Zasada ta dotyczy wszystkich religii oraz sekt. Sekt, które zresztą są protoplastą każdej religii z chrześcijaństwem włącznie.

Zatem beatyfikacja Jana Pawła II nie jest następstwem jego cudów, bowiem w fakt tychże po cichu nie wierzy większość hierarchów. Publikacje na temat dokonywanych cudów przeznaczone są dla wiernych, a raczej (łatwo)wiernych. Beatyfikacja ta, to po prostu jeszcze jeden zabieg marketingowi, który akurat w ciemnym religijnym polskim narodzie szybko znajdzie grunt do rozkwitu i owoców dla pomnożenia bogactwa Kościoła. Za kilka lat naszego papieża się kanonizuje i będzie nowa okazja do szaleństwa parafialnego owieczek ,oraz biznesu pasterzy.


Z powodu przemijającej "mody" na szerzenie ciemnoty w postaci cudów, będzie się więcej mówiło raczej o cudakach. A ci akurat występują w polskiej przyrodzie autentycznie, dotykalnie w ilościach coraz wiekszych. Postaci cudaczne , które mi się nawijają na myśl to: dziennikarz katolicki Tomasz Terlikowski, oszołom, krzykacz telewizyjny. Poseł Piecha z obłudnie religijnego PIS, wyskrobał około 2000 ciąż, oszołom, obrońca życia już od "napoczęcia". Poseł PIS Macierewicz, cudo natury w mowie, przekonaniach i aparycji."Doktor" Rydzyk, cudowny rozmnażacz pieniędzy na wzór cudu w Kanie Galilejskiej. I jeszcze wielu, wielu innych począwszy od J.Kaczyńskiego, który modli się do płyty chodnikowej, aż po kilku na przekór zdrowemu rozsądkowi zwanych europosłami, których układy umieściły za wielkie pieniądze w Brukseli.


Dzisiaj coraz częściej można spotkać mądrych, rzeczywiście wykształconych księży, którzy to zwykle po uzyskaniu stopni habilitacyjnych na laickich uczelniach zmieniają swoje poglądy. Nie trzymają się już absolutnego twierdzenia że "Ziemia jest płaska i ma 6000 lat, a wszyscy pochodzimy z raju Adama i Ewy". Wielu z nich zrzuca sutannę i pracuje naukowo. Obok o. Wacława Oszajcy, światłymi duchownymi w naszych oczach pozostają niewątpliwie ks. Stanisław Obirek dziennikarz. Były ks.Tadeusz Bartoś, teolog profesor. Ks. Kazimierz Sowa dziennikarz. Ks.Adam Boniecki, wieloletni naczelny Tygodnika Powszechnego, oczywiście były ks. Roman Kotliński, naczelny FiM, oraz wielu innych, jeszcze nam nie ujawnionych, o podobnym postrzeganiu świata i prawdy.


Nie piszę tego posta w żadnym zaplanowanym celu, by broń Boże odciągnąć kogokolwiek od wiary i zasiać zwątpienie. Po co mi to?. Każdy kieruje się własnym rozumem, jeżeli potrafi z niego korzystać. Wiem natomiast, że wielu po przeczytaniu mojego posta pozostanie w stanie wzburzenia. W tej kwestii jestem otoczony skorupą nieusuwalnego tumiwisizmu. W każdym razie zachęcam do przeczytania bardzo interesującego wywiadu z księdzem Oszajcą. Wywiadu ,który zamieściła m.in. GW oraz internet.

......................................................................................................................................

Uśmiechnij się:


On i ona żyją na kocią łapę .Po kolacji on zmywa naczynia. Po chwili odwraca się do niej, patrzy głęboko w oczy i pyta:

-Wyjdziesz za mnie?

Ona ze łzami w oczach:

-Tak!

On:

-...Ze śmieciami.

Komentarze

  1. Ja tam w żadne cuda nigdy nie wierzyłem i nie wierze. Ale wśród cudaków prawdziwych widzę księdza Małkowskiego. To na wpół idiota, święcony idiota.Amadeo. Wesołych Świąt.

    OdpowiedzUsuń
  2. A wy wszyscy z PO i LSD pocałujcie prezesa świątecznie w d**ę.Rzeszowianin.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE