BYŁO TAK, A MOŻE I NIE




Synku, na stole leży kartka ze spisem zakupów i pieniądze, bądż tak dobry i skocz do marketu, bo nie mamy nic na obiad. Zostaw tego iPada i zajmij się czymś pożytecznym. Taka jestem nie wyspana przez ciebie. Całą noc nie zmrużyłam oka, bo przeszkadzało mi te twoje stukanie jednym palcem w klawisze. Ty chyba oszalałeś z tym swoim blogem. Skaranie boskie z tym dzieckiem. No idź już, idź, prosiła go. Widzisz Jareczku, dawniej gdy miałam was dwóch, to się wyręczaliście wzajemnie, ale dzisiaj komu ja biedna schorowana kobieta mogę powierzyć swój los jak nie tobie synku jedyny ty mój. Przecież na wnuczkę nie mogę liczyć, bo ona z tym cwaniakiem mężusiem rozwija swój podejrzany interes. Te trzy i pół miliona muszą jakoś zagospodarować. Dałby Bóg, aby chociaż w miarę uczciwie, modlę się za nich codziennie.

Jarek pochwycił koszyk i rzucił okiem na spis zakupów. Mama potrzebowała chleb, ziemniaki, mleko, cukier, kawałek mięsa i włoszczyznę. Wiedział ze spotkania z Tuskiem, że te 25 złotych spokojnie wystarczy, a może uda się nawet wykręcić jakiś zaskórniaczek. Udał się więc do najbliższej Biedronki i spokojnie napełnił koszyk. Kasjerka z życzliwym uśmiechem podliczyła wiktuały na kwotę 55 złotych. Jarek z niedowierzaniem spojrzał na kwit kasowy, a przypomniawszy sobie, że dysponuje tylko kwotą złotych 25 podjął próbę negocjacji powołując się na słowa premiera. Tymczasem przy kasie ustawił się dość długi ogonek. Ci którym się spieszyło zaczęli kląć nie tylko na kasjerkę, która z klientem nie mającym odpowiedniej gotówki, a mimo to zdecydowanym zabrać zawartość koszyka, powinna zrobić porządek, wzywając ochronę. Inni z kolei, z ciekawości, kto jest powodem zatoru, przepychali się ku przodowi by dojrzeć na własne oczy tę nie za wysoką a bardzo kłótliwą postać. Po dłuższej chwili marudny klient przypomniał sobie, że w lewej wewnętrznej kieszeni kurtki ma schowane 30 złotych, które poprzedniej soboty dostał od mamy na kino. Do kina nie poszedł, bo był już umówiony na spotkanie z ojcem doktorem dyrektorem, a to sprawa priorytetowa, bo dotyczy obsady list wyborczych PIS. Zapłacił więc cały rachunek, a wracając do mamusi rozmyślał po ojcowsku nad polską gospodarką. Teraz to ja mu pokażę, odgrażał się ściskając w dłoni kwit kasowy. Przez trzy i pół roku Tusk podniósł ceny prawie o 100 procent. I to mogłem stwierdzić osobiście w Biedronce, czyli najtańszym sklepie. Sklepie, gdzie zaopatrują się sami emeryci. Rozmyślał i rozmyślał nad losem polskiej biedoty i mimo chwilowego przygnębienia uśmiechnął się sam do siebie. No to mam haczyk, którego się uczepię w walce wyborczej. Pokażę to w telewizji. Już czuję w swojej garści wszystkich emerytów i rencistów, a może i lewicę. Przestał nawet żałować tych 25 złotych które uszczupliły jego kieszonkowe. Trudno, aby wyjąć, trzeba najpierw włożyć, powiadają moi żonaci koledzy. Aby wygrać, trzeba ponieść ryzyko. Wiadomo, kto nie ryzykuje.....

Następnego dnia, po występie w telewizji w kancelarii czekał na niego niespodziewany gość. To prezes sieci Biedronka, który padając do stóp Jarosława wyraził swoje głębokie podziękowanie byłemu (a może przyszłemu, co nie daj Boże) premierowi, za najbardziej efektywną reklamę sieci jego marketów, jednocześnie wręczając Jarkowi nagrodę w postaci specjalnego talonu na całoroczny pobyt na wyspie Bari wraz z mamusią i kotem. To było najwspanialsze, panie premierze, co mogło mnie kiedykolwiek spotkać, powiedział prezes Biedronki kładąc na stół obok talonu 25 złotych, które szacowny klient wg. teorii Tuska nadpłacił z kieszonkowego. Przekazuję też na pańskie spracowane szlachetne ręce błogosławieństwo od kilku księży biskupów, którzy mają swoje udziały w mojej firmie. Zaraz po pańskim wystąpieniu w telewizji, do moich sklepów zaczęły walić nie przebrane tłumy polskiej biedoty emeryckiej, bo "mam najtańsze sklepy w Polsce". Dziękuję panu jeszcze raz panie premierze. Proszę pozdrowić mamusię. A, bym zapomniał, ma pan, oraz pańska mamusia u mnie specjalny rabat. Zniżka 5 procentowa. Każdorazowo przy kasie proszę się na mnie powołać. My prezesi musimy się wzajemnie popierać.

......................................................................................................................................


Uśmiechnij się:

1.Girzyński i Czarnecki spotykają sie w żołądku Jarosława Kaczyńskiego.
-Ciebie też zjadł?, pyta Girzyński Czarneckiego.
-Nie, ja się dostalem tu od tyłu.

......................................................................................................................................


2.Autentyczne, zasłyszane w autobusie:
Matka jedzie z 3 letnim synkiem, który cały czas marudzi, damagając się siedzenia.
-Nie ma wolnych miejsc, postój troszkę synku, zaraz wysiadamy.
-Nie lubię cię mamo, tata też cię nie lubi, bo masz zimną dupę.


Komentarze

  1. Mogło by tak nawet być proszę ja pana torunczyka, tylko jest mały szkopuł.Nie wierzę,że Kaczyńska sama gotuje obia(t)ki dla siebie, Jarka i Alika.Ale opowiadanko dobre.Odnośnie drugiego dowcipu, to znalazłam go też u Urbana. Ale mimo to się uśmiałam. Pozdrawia Zosieńka z Makowa Podhalańskiego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Prędzej czy póżniej z żydostwem to sobie sami poradzimy.Rudy z naszej ulicy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE