POLSKIE PEJZAŻE


Słońce chyliło się ku zachodowi. Pola i łąki pokrywały się pierwszymi kroplami rosy. Rozśpiewane dotychczas ptactwo powoli uciekało do swoich gniazd uwitych na drzewach, jak i w ostępach już dość dobrze wyrośniętych zbóż. Tu i ówdzie chłopcy w na wpół porwanych krótkich spodniach i na boso, przepędzali porykujące z pragnienia krowy. Wozy ciągnione przez woły z rzadka przez konie, z pierwszym tegorocznym sianem podążały do stodół. Kobiety uwijały się przy codziennym obrządkach żywej chudoby, by zdążyć na nabożeństwo majowe przy rozstaju dróg, gdzie od wieków stoi figura Matki Boskiej. Już niemal po chwili chóralne śpiewy pieśni maryjnych niosły się po okolicy w ciemną noc. Dopiero gdzieś po godzinie modlitewne zawodzenia staruszek oraz towarzyszące im poszczekiwania psów podwórkowych powoli ustawały, bo wieś szykowała się do snu. Tylko w jednej chałupie przez brudne szyby małego okienka dało się dojrzeć promyki światła emitowanego z lampy naftowej. To chłopak z obsadką w ręku nanosił znaki do zeszytu, spoglądając ukradkiem na leżącego na wyrku ojca. Nie chciał bowiem, by ojciec, który to gniewnie spogląda na marnotrawstwo kajetów zauważył fakt rozlania się inkaustu. Kajet był w trzy linie i jako taki wystarczał do ukończenia wykształcenia na poziomie klasy czwartej, czyli do czasu, gdy uczeń radził już sobie z czytaniem książeczki do nabożeństwa. A nie szkoda ci synuś oczów?. Poleżałbyś ty sobie w wyrku, nabrał sił do roboty. Księdza albo i innego uczonego z ciebie i tak nie będzie. Przecie w naszej rodzinie nikt nigdy nawet sołtysem nie był.

Tak prawdopodobnie mogła by się zaczynać każda książka pisana w Polsce w okresie pozytywizmu, Młodej Polski, lub w tzw. międzywojniu piórem Reymonta, Prusa, Orkana, Sienkiewicza czy Orzeszkowej. Był to bowiem wyjątkowo romantyczny klimat polskiej wsi. Wsi biednej, zacofanej. Wsi, gdzie przysłowiowy diabeł mówił dobranoc, a w świadomości mieszkańców w gruncie rzeczy on nimi rządził. Tylko ksiądz proboszcz za pomocą wody święconej mógł się podjąć z nim walki. Co chętnie czynił oczekując gratyfikacji pieniężnych ,bądź to w naturze, a nawet w odrobku na jego ziemi. Ten sam ksiądz jak i miejscowy właściciel majątku ziemskiego mieli pierwszeństwo nie tylko do wszelakiego dostatku, ale również do rozdziewiczania córek chłopskich w ramach tzw. prawa do pierwszej nocy.Obyczaj ten był przyjmowany bez szemrania a nawet poczytywany był za zaszczyt. Mieszkańcy tych zapyziałych wiosek od urodzenia aż do "usranej śmierci" czerpali całą potrzebną im wiedzę właśnie z ambony oraz poprzez tzw."roznosicieli ważnych wieści".Właśnie m.in wymienieni wyżej pisarze wskazali nam wstrząsający, naturalistyczny obraz życia polskiego chłopa na wsi. Odkrywali porażającą prawdę, która mówiła o przeludnieniu, skrajnej nędzy i ciemnocie. Nikt z tamtego chłopstwa w największej wyobraźni nie mógł przypuszczać, że za lat pięćdziesiąt z okładem, a więc w okresie zaledwie dwóch pokoleń, każdy mieszkaniec wsi, dzięki PRL owskiej walce z analfabetyzmem i dzięki postępom technicznym będzie mógł prenumerować gazetę, słuchać radia i oglądać świat w telewizji
. Tenże prostak zaludnił wyniszczone poprzez wojnę do cna miasta, w tym zgaszoną przez Hitlera Warszawę. Dzisiaj połowa mieszkańców stolicy znajduje swoich przodków gdzieś tam na zapadłej wsi.
......................................................................................................................................
Natomiast powieść popełniana przez współczesnych nam, np. Andrzeja Stasiuka, czy przykładowo przez Krajewskiego lub Czubaja, mogłaby się zaczynać tak:


Słońce chyliło się ku zachodowi. Pola i łąki pokrywały pierwsze krople rosy. Rozśpiewane przez cały dzień ptactwo chowało się do gniazd uwitych wśród gałęzi mazowieckich wierzb, lub po prostu w dojrzewającym powoli zbożu. Tu i ówdzie pospiesznie przepędzano z pastwisk do zagrody porykujące z pragnienia krowy, by zdążyć na wieczorne telewizyjne wiadomości i ulubiony program Pospieszalskiego.Wozy z sianem ciągnęły traktory. Młodzi mieszkańcy wsi na podwórkach uwijali się przy pucowaniu lakierów na motocyklach i często zdezelowanych, ale jednak samochodów. Bowiem w pobliskiej miejscowości organizowano dyskotekę na której podobno zagra zespół Bayer Full, a powszechnie wiadomo, że, ich "majteczki w kropeczki" są najbardziej rozpoznawalnym europejskim dziełem muzycznym w Chinach. Gospodynie karmiące żywą chudobę, już przy świetle elektrycznym, w milczeniu powtarzały zdrowaśki w intencji pomyślności i zdrowia pozostałych dzieci, co to onegdaj z braku roboty w powiecie wyjechały na Zachód. Po czym podążały do chałup, by nie przeszkadzając mężowi w oglądaniu telewizji, w sąsiednim pokoju cichutko włączyć odbiornik na stację Radia Maryja. Jakże zbawienne jest przed snem usłyszeć głos ojca Rydzyka. Ten balsam uleczył ją już nie raz. Pozostawione ich opiece wnuki oddawały się odrabianiu lekcji. Skupione nad tabliczką mnożenia, jeszcze zanim usnęły, od dziadków usłyszały to, co każdego wieczora: A wy nam się tam dobrze uczcie. Nie zapominajcie o modlitwie, słuchajcie tego, co mówi ksiądz katecheta. A gdy dorośniecie to przejmiecie po nas gospodarkę, bo na waszych rodziców już nie ma co liczyć. Oni przepadli w tej bezbożnej Anglii. A słyszałaś ty moja staruszko, dziadek zwrócił się do żony: Że podobno tam w Anglii zamiast nabożeństwa w kościołach urządzają deskoteki i magazyny nie świętych obrazów. I u nas do tego dojdzie, odburknęła babcia. Już w Warszawie podobno też urządzają, chociaż na razie.. w stodole, czy też w piwnicy, a może w stajni... gdzie narodził się nam Zbawiciel. Boże, jeszcze niedawno w komórkach ludziska trzymali węgiel i okowitę, a teraz podobno każde dziecko ma komórkę, do czego ten świat dojdzie. A z tych komputerów to też nic dobrego nie wyniknie, podobno tam gołe rozpustnice pokazują. Słyszałem ja ci, że nasz ksiądz proboszcz chętnie na to patrzy, ale chyba równocześnie z tym świństwem walczy usilną modlitwą i egzekwiami. Oj niedobrze. Powiadają ludzie, że za dwa lata będzie koniec świata. Podobno już proboszcz cosik o tym wspominał. Żeby tylko nasi zdążyli przed tą zagładą wrócić do domu. Jak zginąć to na ojcowiźnie i to razem, w kupie. Tymczasem weź matka książeczkę, to odmówimy litanię o łatwiejszą śmierć. Może nie będzie aż tak strasznie. W końcu co niedziela bywamy w kościele. Księdzu dajemy na kolędę więcej niżeli inni parafianie, organiście jajka, a kościelnemu niewymłócone snopki zboża. Może nie będzie aż tak źle. Potwierdził to nawet akurat przemawiający w telewizji pan premier, ale zaraz po nim wystąpił niejaki Jarosław Kaczyński, co to pozostając jednojajowym bliźniakiem nie mógł rozpoznać brata w polskiej trumnie, bo w ruskiej a jakże, rozpoznał bez problemu. Kaczyński pod rządami aktualnego premiera widział wyłącznie polski, nie spotykany nigdy w historii świata armagedon. ......................................................................................................................................

Uśmiechnij się:

W niedzielne przedpołudnie po parku łazienkowskim spaceruje profesor UJ. Mijający go student ukłoniwszy się, grzecznie zwrócił mu uwagę:
-Panie profesorze, chyba przez nieuwagę ma pan na nogach jeden but czarny i jeden brązowy.
-Młody człowieku, zauważyłem już to w domu. Nawet zajrzałem do szafy, ale tam stała taka sama para.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE