OKRUCHY TYGODNIA





Punktualnie o północy ubiegłej niedzieli skończyła się żałoba narodowa. Najdłuższa w historii nowoczesnej Europy i chyba świata. Skończyła się, chociaż Polska wciąż czekała na szczątki swoich bliskich w liczbie 21 trumien. Dochodzące z Moskwy informacje zasmucały rodziny tragicznie zmarłych, bowiem rozpoznanie ciał za pomocą DNA wymaga niestety czasu. Dzisiaj, gdy tylko (lub aż) pozostał obowiązek ich pochowania, a środki masowego przekazu odzyskały kolory, tu i ówdzie co bardziej dociekliwi zadają sobie pytanie: kto jest odpowiedzialny za te masakrę w której śmierć poniósł nie tylko prezydent Rzeczypospolitej z Małżonką, ale również 94 inne osoby z pierwszych stron gazet. Pewno wielu z nas zadowoliło by się stwierdzeniem że Bóg tak chciał. Niestety, żyjemy tu i teraz w 21 wieku, gdzie wszystkiego jest jakaś przyczyna. Najwięcej w tej sprawie miałyby do powiedzenia same ofiary dramatu, szczególnie z otoczenia pana prezydenta, a może przede wszystkim sam pan prezydent. Nie dowiemy się od nich niczego. Ich się nie da przesłuchać, analizować ich szczątki podobnie jak pana Olewnika czy prezydenta Sikorskiego. Pozostaje domniemanie winy, no i tu się zaczynają domysły. Dzisiejsza Gazeta Wyborcza opublikowała wywiad jaki przeprowadzono z pilotem- kapitanem tupolewa rozbitego w Smoleńsku. Wywiad popełniono zaraz po słynnym nieporozumieniu na linii pilot-prezydent Kaczyński, podczas jego wyprawy w towarzystwie kilku zaprzyjaźnionych prezydentów do Gruzji. Wszyscy wiemy (bo sprawa trafiła do prokuratury), że pilot odmówił wykonania rozkazu pana prezydenta, by samolot wylądował na lotnisku w Tbilisi. Odmówił, ponieważ nie tylko że MSZ nie uzgodniło trasy przelotu, ale na terenie Gruzji trwała wojna. W powietrzu unosiło się kilka uzbrojonych śmigłowców rosyjskich. Pan prezydent, jak wiadomo poczuł się obrażony i upodlony w oczach swoich przyjaciół. Trudno, ale prokurator, który kierował się obowiązującymi zasadami w lotnictwie, umorzył sprawę, a minister ON odznaczył pilota medalem. Prezydent doznał traumy.

Tymczasem ten sam pilot miał wątpliwą przyjemność lecieć 10 kwietnia na uroczystości do Katynia. Wiadomo, że obsługa lotniska ostrzegła załogę tupolewa, iż warunki atmosferyczne nie pozwalają na bezpieczne lądowanie, proponując lotniska zastępcze. Wiadomo też ,że pan prezydent do samolotu wsiadł z półgodzinnym opóźnieniem. Trzeba więc było się śpieszyć, by zgromadzeni tam uczestnicy uroczystości nie musieli długo oczekiwać na głównego celebranta. Możemy zatem tylko się domyślać, że sytuacja z Gruzji się powtórzyła, a pilot obligowany niecierpliwością, mimo ostrzeżeń podjął próbę lądowania. Dalej wszystko wiemy. Wie cały świat i na pewno się dziwi, nie tylko współczuje. Tym bardziej, że wyprawa prezydenta miała charakter prywatny i do tego nieubezpieczony, a że chciał podkreślić ważność swojej zachcianki, samolot wypełnił pasażerami z różnych opcji politycznych z przewagą oczywiście partii, której służył całym swoim jestestwem. Dramat i przeolbrzymia żałoba generowana była codziennymi kawalkadami karawanów, celebrą na Okęciu, ale przede wszystkim aferą spowodowaną decyzją o pochówku Marii i Lecha Kaczyńskich w krypcie wawelskiej. Byli lepsi i gorsi. Jedni prosto z lotniska trafili do pałacu prezydenckiego, by zasmucony naród mógł oddać Im cześć, inni zaś zbiorowo na Torwar, a jeszcze inni prosto na cmentarz na Wólce Węglowej. Pogrzeby zaś miały piękną, zazwyczaj kościelną oprawę, chociaż równie wzruszające były te o charakterze świeckim. Czy czarne skrzynki wskażą na kogoś winnego?. Myślę, że jak zwykle rozejdzie się po kościach, mimo wyraźnych poszlaków. Jeżeli tak się stanie to powiem tylko, że nasze państwo jest prawnie słabiutkie. Takie jakieś rozmamłane. Oprócz traumy po stracie tylu mądrych rodaków pozostanie nam dodatkowo wielomilionowa wyrwa budżetowa spowodowana nie tylko kasacją nieszczęścia,w tym wypłatą odszkodowań, ale też utratą samolotu. Był on jak się okazuje w doskonałym stanie. Po zakupie nowych maszyn,można by go za duże pieniądze sprzedać. Tak, mowa o pieniądzach być może jest nie na miejscu, ale niestety życie idzie dalej.

Czytam dzisiaj reportaż z polskich więzień. Okazuje się, że w chwili gdy do zakładów karnych dotarła wiadomość o rozbiciu się samolotu w Smoleńsku, wśród więźniów wybuchła euforia radości. Ten festiwal głupoty dopiero został wyhamowany, gdy spotkać się z nimi zechcieli dziennikarze obsługujący tę tragiczną eskapadę. Zastanawiam się nad psychiką i charakterem osadzonych za murami więzień. To osoby wynaturzone i wyobcowane z ludzkich, najprostszych uczuć. Nie wierzę, że penitencjarna praca wymiaru sprawiedliwości przynosi jakiekolwiek owoce. Może tym co trafili za kratki przypadkowo, np. powodując wypadek samochodowy, ale innym?.


Wracamy w rzeczy samej do codzienności. Wypełniamy PIT-y, bo to czas ostatni, oszukując państwo ile tylko można. Pijemy gorzałę przed podróżą samochodem, bo przecież niemożliwe, aby policja musiała czyhać z alkomatem właśnie na mnie. Wywozimy śmieci do lasu, by nie płacić za usługę służbom komunalnym. Bijemy żony za zbyt słone zupy. Okradamy markety. Nic się nie stało.Przyjdzie czas że wszystko wyznamy podczas spowiedzi, a kleszy pośrednik z Bogiem oczyści nas z wszystkich popełnionych świadomie i nieświadomie grzechów. Można zatem popełniać następne. To takie proste i zarazem polskie.


PS. Z dniem dzisiejszym zrezygnowałem z państwa komentarzy zamieszczanych anonimowo. Niektóre z nich zawierały treści, które w swej istocie wypełnione były uszczypliwościami, nie tylko w stosunku do mojej osoby, ale także komentatorów. Chciałbym móc wypowiadającym się "spojrzeć w oczy".


Uśmiechnij się:

Noc poślubna. Po stosunku mąż pyta młodej małżonki:
-Czy przede mną miałaś już jakiegoś faceta?

Nie.
-A ja miałem!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE