CZY PAMIĘTASZ BOGUŚ?


Są takie chwile, szczególnie gdy człowiek dojrzewa do, delikatnie mówiąc "starości", chociaż nie czuję się jeszcze absolutnym zgredem, że po porannym przebudzeniu odkrywa ochotę, która inspiruje go do wspomnień. Tych chyba najbardziej utrwalonych na mózgowym dysku, lub jak nazywają dziś, taśmie CV (Curriculum Vitae).
Opowiadam Ci ja Boguś, traktując owe historyjki, jako być może dzisiaj anegdotyczne przygody, mojej ukochanej małżonce, która to chłonie je z uśmiechem i być może z lekką zazdrością, że takowe mi się zdarzyły bez Jej udziału. Dzisiaj, gdy odezwiesz się do mnie poprzez Internet, mój Ty przyjacielu, kolego, pułkowniku, nauczycielu kurpiowskiej dziatwy, a także mężu wspaniałej, przemiłej kobiety i ojcze udanych dzieci, to natychmiast stają mi przed oczami zdarzenia, których razem doświadczyliśmy w pułku, kolejno dowodzonym przez różnych Klissowskich, Jabłońskich czy wreszcie naszego wspólnego kolegę (szczególnie z czasów młodości) Leszka B. Nie zdążyłem być jego podwładnym, bo zmieniłem miejsce "stacjonowania", szkoda bardzo. Po kilku latach, przy okazji pobytu w tym nadwarciańskim mieście dowiedziałem się, że nasz w gruncie rzeczy bardzo świecki kolega, salę widowiskową zamienił na kaplicę. Przypuszczam że na wyraźny prikaz "Flaszki" Głódzia. Ale tam diabli z Leszkiem dowódcą, a tym bardziej z Leszkiem "Flaszką".
Pewnego dnia zadałem swojej małżonce pytanie wprost: czy wie co to jest "skapnik"? Oczywiście nie wiedziała. Mówię więc Jej, że odpowiedź znam tylko ja i mój kolega Boguś D. No może jeszcze Marek J., którego w owym czasie zapoznaliśmy z tym terminem, gdy rozwiązywaliśmy w wolnym czasie krzyżówki wzajem sobie wymyślone.Ten termin (jak mi się wydaje, bardzo trafny, winien znaleźć się w każdej encyklopedii pod literką "S". Zgadzasz się?.
A pamiętasz Kaktus nasze starania o żołnierski, schludny wygląd, gdy w czasie ćwiczeń na poligonie drawskim, przed pójściem na poranną odprawę kadry, z braku wody, twarz i oczy przemywaliśmy wódką marki Bałtycka, zakupioną w przeddzień w polowym kasynie?.
A pamiętasz Boguś naszego wspólnego znajomego Iżego Chlawę z bratniej Czechosłowacji?.Podobno równy gość.
A pamiętasz Boguś nasze francuskie, w gruncie rzeczy nic nie znaczące przekleństwo "że tła lui tfu la fer?.
A pamietasz Boguś niejakiego Magnusa, który Tobie szczególnie, ale i nam Twoim przyjaciołom mocno popsuł nie tylko humor, który mimo wszystko nas charakteryzował na codzień.
A pamiętasz Boguś, Ty mój szczery kolego, ale też przełożony, przypadek na ćwiczeniach gdzieś w lasach k. Swarzędza, gdy przez nieporozumienie wyzwałem dowódcę WL (w każdym razie generała) od fiutów wymawianych przez "ch". Wiem, że razem ze mną przeżywałeś mocno ten incydent.
A pamiętasz Boguś, te nasze spotkania kasynowe przy bilardzie. Przegrany stawiał dwie sety plus tatara. A te pokerowe spotkania w lasach mazurskich, drawskich, wędrzyńskich i diabli już pamiętają jakich. A pamiętasz Boguś te chrzciny Pawła w warunkach konspiracji jak za pierwszej podziemnej solidarności?.
A pamiętasz Ty mój przyjacielu wspólne z Wojtkiem J. i naszymi rodzinami domowe spotkania?. Były przesympatyczne, bo Wojtek nieźle grał na akordeonie. A talent miał po babci Kalbarczykowej.
A pamiętasz Boguś, te już dzisiaj nie do powtórzenia, tłuste, smaczne w treści kawały, których bodajże największym depozytariuszem był Czechu K. Pewno w przyszłości przypomnę sobie jeszcze wiele innych zdarzeń, których zapis winien znależć się w tym poście. Pewno.Jeżeli uda się zebrać ich dostateczną ilość, to Ci Kaktus przypomnę ich przebieg na łamach mojego bloga.
Dobrze, bardzo dobrze, że się to w życiu nam wydarzyło. Takie epizody, szczególnie te z wojska, pozostają w pamięci na zawsze, jak powiadał w filmie "Wniebowzięci" nieodżałowany Jasiu Himilsbach, szczególnie gdy w tle obsady tych zdarzeń pozostają prawdziwi koledzy i przyjaciele. Czytając ten post możesz się uśmiać, ale nie zaprzeczysz, że owe zdarzenia nie miały miejsca. Wiem, że pamiętasz, bo powinieneś. "Tymczasem", jak zwykł powiadać nieżyjący już nasz wspólny przyjaciel Marek J.,serdecznie pozdrawiam Ciebie i Twoją Rodzinkę w imieniu własnym i mojej Małżonki.

Uśmiechnij się:
Rok 1950, zjeżdżają się uczestnicy Kongresu Pokoju we Wrocławiu. Jedna biuralistka mówi do drugiej: Wiesz, właśnie byłam na dworcu jak przyjechał Joliot-Curie. I wiesz, wzięłam go za Picassa.
No co ty, nie zartuj, tak przy wszystkich?!.

Komentarze

  1. ja tez mam kumpli z wojska od Tatrów po Bałtyk odwiedzamy się i popijawa. A co? Waldek z Myslenic. pozdrawiam Grzegorza.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy ktos z wojska do mnie napisze tak ładnie, a mialem tyle dobrych kolegów. "Krokodyl" z jednostki w Swidwinie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Problem w tym że ja w wojsku nie byłam,chociaż dzisiaj miałabym szanse. Podobają mi sie te koleżeńskie więzi.Dużo humoru i jakby życiodajny wigor kipiał w ludziach.Ale syn tez nie pójdzie bo już nie biorą. Szkoda. Namawiam go do szkoły oficerskiej lub innej wojskowej, wtedy bedzie może sam zaściełał łóżko. Pozdrawiam panów.Grażyna L.z Krotoszyna

    OdpowiedzUsuń
  4. Tosiek ,bardzo nas wzruszyłeś wspomieniamy z czasów ,,póżnego" Gomółki i ,,szczęśliwej" dekady Gierka.TOBOŁY PIĘKNE DNI...Z emeryckim pozdrowienim Wojciech J. i ja kaktusss...

    OdpowiedzUsuń
  5. mam pytanie co oznacza "Skapnik"???

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

JONO PODKIVANO

TUMIWISIZM

ŻYCIE mnie MNIE